sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 3 – Część 1 – Amanda


"Pewność siebie nie ugnie się pod żadnym spojrzeniem"




~4 września~

Od dziesięciu minut trwała lekcja chemii, prowadzona przez panią Karen Roman – bardzo charyzmatyczną i pewną siebie około trzydziestoletnią brunetkę. Zawsze elegancka, w białej koszuli, ciemnej spódnicy i spiętych włosach, jest uważana za jedną z bardziej surowych i wymagających nauczycielek.
Kiedy słuchałam wywodu na temat izometrii alkanów na mojej ławce pojawiła się karteczka, a w klasie zaczął się szum. Rozwinęłam bez entuzjazmu papierek i nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam. „Roger będzie tatusiem!”. Pod spodem znajdowało się jeszcze kilka podpisów w stylu: "Trzeba kupić łóżeczko!" albo "No to nasz Romeo ma przekichane przez swoją Julie xD". Szybko zgniotłam wiadomość i wrzuciłam do swojej torby, nerwowo rozglądając się po ludziach. Rzeczywiście. Zauważyłam już wcześniej, że nie ma dziś w szkole Rogera, ale nie myślałam, że chodzi o tak poważną sprawę. „Może pójdę na jego dzisiejszy trening?” pomyślałam, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu uznając, że i tak na pewno już wie o wszystkim, a moja obecność może go tylko bardziej rozzłościć. Wystarczająco dużo razy widziałam, jak zachowuje się zdenerwowany.
Usłyszałam, jak pani Roman ucisza podnieconych nową aferą uczniów. Ja natomiast starałam się skupić ponownie na temacie, choć nijak mi to nie wychodziło.

~

Trwała właśnie ostatnia lekcja. Siedziałam z pokurczonymi nogami na trybunach w sali gimnastycznej, obserwując ćwiczącą klasę. Trenowali akurat dwutakt, więc mogłam spokojnie ocenić każdą osobę odrębnie. Większość jednak nie wyróżniała się dla mnie niczym specjalnym. Kilka natomiast z jakiegoś powodu przyciągała moją uwagę. Wśród nich między innymi wiecznie pozytywne koreańskie rodzeństwo – Jun i Eun Yeong, czarnowłosa Amber Yocum, będąca dziewczyną mojego przyjaciela – Michaela oraz klasowy patyk – Kate Holland. Ta była dla mnie najbardziej wkurzającą osobą. Niegdyś przewodnicząca klasy, została „zdegradowana” z powodu swoich decyzji szkodzących wszystkim. Oprócz tego dość pewna siebie i gadatliwa, ale niezbyt inteligentna. Od samego patrzenia na jej chudziutkie nóżki, niezbyt dziewczęcą twarz oraz wiecznie podwinięte rękawki podkoszulka robiło mi się niedobrze.
Spojrzałam na trzymany w dłoniach zeszyt. Od dłuższego czasu próbowałam napisać kolejny rozdział opowiadania, ale wena za nic nie chciała do mnie przyjść, a myśli ciągle zaprzątała mi informacja o Elisabeth. Chcąc pomyśleć o czymś innym zerknęłam na godzinę. Dochodziła piętnasta, a na dziewiętnastą byłam umówiona z Callie i jej tajemniczym chłopakiem.
Ciekawe co to za typek... – pomyślałam od razu zmieniając kierunek swoich myśli.

~

Dochodziła za dziesięć siódma. Weszłam właśnie do Felipe's Burrito. Wnętrze utrzymane było w ciepłej tonacji. Ceglaste ściany ładnie komponowały się z koralowym barem. Oprócz złotawych drewnianych stolików, do których dostawione były krzesła z doczepionymi kolorowymi chustami, znajdowały się tu również ciemne wygodne kanapy, przystosowane do większych grup.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było jeszcze Callie ani chłopaka. Usiadłam na jednej z ław ustawionych pod ścianą i zaczęłam przeglądać menu. Od razu podszedł do mnie kelner pytając co podać. Z jedzeniem wolałam jednak poczekać na resztę, więc poprosiłam tylko o szklankę wody. Zakładając, że jeszcze chwilę poczekam wyjęłam telefon i wybrałam numer Rogera. Minęło ładnych kilka sygnałów zanim odebrał.
Hej Roger. Jak się czu...
Cześć piękna! Jak miło, że dzwonisz! – przerwał mi nagle, a ja aż musiałam odsunąć komórkę.
Piłeś? – spytałam poważnie.
Nie! Skądże! – krzyknął wypierając się.
Nie kłam. Przecież słyszę wyraźnie. – powiedziałam, gdy usłyszałam mocne beknięcie w tle.
Nie kłamię! Jak mógłbym ci kłamać?
Obniż ton, proszę. – rzuciłam wzdychając i kręcąc głową z niedowierzaniem. – Z kim pijesz?
Z Maaaxem. – mruknął przeciągle.
To by wyjaśniało, dlaczego tak szybko nawaliłeś się jak świnia. A Aylin wie?
O czym?
Że pijesz z Maxem? – spytałam podstępnie.
A po chuj jej to wiedzieć! – rzucił rozłączając się.
Ja natomiast uśmiechnęłam się tylko i zadzwoniłam do Aylin tłumacząc jej całą sytuację. Ta ostro wkurzona, ale i zaniepokojona oznajmiła, że natychmiast po niego jedzie.
W tej samej chwili, gdy skończyłam rozmowę, zobaczyłam wchodzącą Callie z nieznajomym. Dziewczyna odwiesiła kremowy płaszczyk i drobnymi kroczkami podbiegła do mnie przytulając mocno.
Ami. To jest Charles. – rzuciła podekscytowana.
Charles Beck, miło mi. – powiedział chłopak wyciągając rękę w moją stronę i uśmiechając się zalotnie. Wyglądał dość porządnie, aczkolwiek jego metroseksualny styl niezbyt pasował mi do Callie. Przypominał typowego narcyza. Idealnie przycięte ciemne blond włosy, zadbana twarz i nowe markowe ubrania. Z wizerunku nie przypadł mi do gustu.
Amanda. – uścisnęłam jego dłoń. Nawet paznokcie miał zadbane. Usiadł naprzeciwko mnie, Callie natomiast po mojej lewej. Dałam znak kelnerowi.
Co podać? – spytał grzecznie.
Poproszę fajitas wegetariańskie.
A dla mnie ceviche z białej ryby i mango. – powiedziała Callie. Kelner skrupulatnie zapisał nasze zamówienia, po czym spojrzał z wyczekiwaniem na Charlesa.
Nic nie zamawiasz? – spytała lekko skołowana Callie.
Wieeesz...zapomniałem portfela. – rzucił uśmiechając się głupkowato.
Znowu? – zdziwiła się natychmiast sięgając po portmonetkę. Ja tylko spojrzałam na nich z politowaniem. – Zapłacę za ciebie.
Naprawdę? To dla mnie burrito z wołowiną. – powiedział bez wahania.
No więc... – zaczęłam rozmowę. – Jak się poznaliście?
Przez przypadek. Wpadliśmy na siebie na ulicy, poszliśmy na kawę i tak jakoś wyszło. – rzuciła nieśmiało Callie.
Rozumiem. A ty Charles, gdzie mieszkasz?
W Queens. – dodał po krótkiej ciszy. – Ile się znacie z Callie?
Około 3 lata. – zerknęłam na kelnera, który właśnie niósł nam zamówienie.
Minęło dopiero kilka minut, a ja już czułam się zmęczona tą rozmową. Chłopak wydawał mi się kolorowy i wymuskany od zewnątrz oraz całkiem pusty i nijaki w środku.
Wygląda zajebiście. – kiedy to powiedział spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę.
Przytnij sobie język. – rzuciłam beznamiętnie i wzięłam kęs swojego dania.
Co proszę? - spytał nieco zdziwiony.
To co słyszałeś.
Chyba sobie jaja robisz?
Prostak. – palnęłam bez namysłu i wzięłam kolejny kęs, po czym uśmiechnęłam się z wyższością. Widać było, że jest podminowany. Dla mnie natomiast robiło się to całkiem zabawne.
Kim niby jesteś, żeby się tak wywyższać? – warknął.
Ah, wybacz. Zapomniałam zapewne wspomnieć nazwiska. – zrobiłam minę zbitego psika. – Amanda Calder, miło mi. – uśmiechnęłam się promiennie, a chłopak omal się nie zakrztusił własną śliną.
Z tych Calderów? – spytał z trudem łapiąc oddech.
No z tych, z tych.
A Helen Calder to...
Moja matka, dyrektorka Calder Group. – dokończyłam za niego.
Gwendolyn Calder...
Starsza siostra, prawniczka. – spojrzałam na Callie. Była przerażona tym co właśnie zrobiłam, ale ja nie czułam się z tym jakoś specjalnie źle.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Odchyliłam się wygodnie do tyłu i odebrałam.
Ami. Musisz mi pomóc. – usłyszałam wyraźnie wkurzoną Aylin.
Z twoim chłoptasiem? – spytałam nie spuszczając wzroku z wciąż przerażonego Charlesa.
Co skąd...mówisz o Rogerze?
No a o kim innym? – uśmiechnęłam się szeroko, co zapewne mogło by zostać uznane za uśmiech pedofila.
Tak tak, o niego chodzi. Pomóż mi go zabrać do interka, bo zaraz mnie coś trafi.
Spokojnie, zaraz będę. – rzuciłam rozłączając się.
Wstając spojrzałam na Callie, której mina teraz przypominała bardziej „Zabije cię za to” niż niewinne „Co ty robisz? Przestań!”. Podeszłam do baru zapłaciłam i ruszyłam do wyjścia.
_____________

Wybaczcie brak gifa, ale kompletnie nie miałam pomysłu co mogę wstawić D:

4 komentarze:

  1. Boże, dałabym wszystko, żeby zobaczyć minę Charles' a....
    Życzę weny :*
    Ps. Sory, zatak krotkie komentarze ale nie wiem co mam napisać, a nie chcę sie znowu rozwodzic nad tym jak to bardzo kocham waszego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
      Aha no i zapraszam do mnie, jeśli jesteście Nocnymi Lowcami ;)


      Usuń
    2. Miło mi słyszeć, jak ktoś docenia naszą twórczość :D
      Jeśli tylko znajdę chwilę i siły (hehehe tyle projektów do szkoły), to postaram się poczytać ;)

      Usuń
  2. Rozdział napisany jak na razie najlepiej ze wszystkich.
    Chłopak może kłamać i być w rzeczywistości biedny, albo z długami, albo wszystko ładować na narkotyki.
    Może to nie tyle typ narcyza, co żygolaka.
    Uśmiałam się jak Amanda go oceniała, że jest kolorowy z zewnątrz i pusty wewnątrz, podczas gdy ona sama, Aylin, Roger i zapewne ta cała Elita to także same pustaki. Wybacz, ale żaden z trojga głównych bohaterów inteligencją nie grzeszy, a szpanować może tylko kasą rodziców, oraz tym co może za tą kasę kupić. Chociaż Aylin się ratuje, wydaje się być najbardziej ogarnięta i taka normalna pomimo, że wredna.
    Amandy wywyższanie się jakoś nie pasuje, było zupełnie bez powodu. No bo czym on je spowodował, tym, że się odezwał?

    OdpowiedzUsuń