"Pewność siebie nie ugnie się pod żadnym spojrzeniem"
~4
września~
Od
dziesięciu minut trwała lekcja chemii, prowadzona przez panią
Karen Roman – bardzo charyzmatyczną i pewną siebie około
trzydziestoletnią brunetkę. Zawsze elegancka, w białej koszuli,
ciemnej spódnicy i spiętych włosach, jest uważana za jedną z
bardziej surowych i wymagających nauczycielek.
Kiedy
słuchałam wywodu na temat izometrii alkanów na mojej ławce
pojawiła się karteczka, a w klasie zaczął się szum. Rozwinęłam
bez entuzjazmu papierek i nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam.
„Roger będzie tatusiem!”. Pod spodem znajdowało się jeszcze
kilka podpisów w stylu: "Trzeba kupić łóżeczko!" albo
"No to nasz Romeo ma przekichane przez swoją Julie xD".
Szybko zgniotłam wiadomość i wrzuciłam do swojej torby, nerwowo
rozglądając się po ludziach. Rzeczywiście. Zauważyłam już
wcześniej, że nie ma dziś w szkole Rogera, ale nie myślałam, że
chodzi o tak poważną sprawę. „Może pójdę na jego dzisiejszy
trening?” pomyślałam, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu
uznając, że i tak na pewno już wie o wszystkim, a moja obecność
może go tylko bardziej rozzłościć. Wystarczająco dużo razy
widziałam, jak zachowuje się zdenerwowany.
Usłyszałam,
jak pani Roman ucisza podnieconych nową aferą uczniów. Ja
natomiast starałam się skupić ponownie na temacie, choć nijak mi
to nie wychodziło.
~
Trwała
właśnie ostatnia lekcja. Siedziałam z pokurczonymi nogami na
trybunach w sali gimnastycznej, obserwując ćwiczącą klasę.
Trenowali akurat dwutakt, więc mogłam spokojnie ocenić każdą
osobę odrębnie. Większość jednak nie wyróżniała się dla mnie
niczym specjalnym. Kilka natomiast z jakiegoś powodu przyciągała
moją uwagę. Wśród nich między innymi wiecznie pozytywne
koreańskie rodzeństwo – Jun i Eun Yeong, czarnowłosa Amber
Yocum, będąca dziewczyną mojego przyjaciela – Michaela oraz
klasowy patyk – Kate Holland. Ta była dla mnie najbardziej
wkurzającą osobą. Niegdyś przewodnicząca klasy, została
„zdegradowana” z powodu swoich decyzji szkodzących wszystkim.
Oprócz tego dość pewna siebie i gadatliwa, ale niezbyt
inteligentna. Od samego patrzenia na jej chudziutkie nóżki, niezbyt
dziewczęcą twarz oraz wiecznie podwinięte rękawki podkoszulka
robiło mi się niedobrze.
Spojrzałam
na trzymany w dłoniach zeszyt. Od dłuższego czasu próbowałam
napisać kolejny rozdział opowiadania, ale wena za nic nie chciała
do mnie przyjść, a myśli ciągle zaprzątała mi informacja o
Elisabeth. Chcąc pomyśleć o czymś innym zerknęłam na godzinę.
Dochodziła piętnasta, a na dziewiętnastą byłam umówiona z
Callie i jej tajemniczym chłopakiem.
– Ciekawe
co to za typek... – pomyślałam od razu zmieniając kierunek
swoich myśli.
~
Dochodziła
za dziesięć siódma. Weszłam właśnie do Felipe's Burrito.
Wnętrze utrzymane było w ciepłej tonacji. Ceglaste ściany ładnie
komponowały się z koralowym barem. Oprócz złotawych drewnianych
stolików, do których dostawione były krzesła z doczepionymi
kolorowymi chustami, znajdowały się tu również ciemne wygodne
kanapy, przystosowane do większych grup.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Nie było jeszcze Callie ani chłopaka.
Usiadłam na jednej z ław ustawionych pod ścianą i zaczęłam
przeglądać menu. Od razu podszedł do mnie kelner pytając co
podać. Z jedzeniem wolałam jednak poczekać na resztę, więc
poprosiłam tylko o szklankę wody. Zakładając, że jeszcze chwilę
poczekam wyjęłam telefon i wybrałam numer Rogera. Minęło ładnych
kilka sygnałów zanim odebrał.
– Hej
Roger. Jak się czu...
– Cześć
piękna! Jak miło, że dzwonisz! – przerwał mi nagle, a ja aż
musiałam odsunąć komórkę.
– Piłeś?
– spytałam poważnie.
– Nie!
Skądże! – krzyknął wypierając się.
– Nie
kłam. Przecież słyszę wyraźnie. – powiedziałam, gdy
usłyszałam mocne beknięcie w tle.
– Nie
kłamię! Jak mógłbym ci kłamać?
– Obniż
ton, proszę. – rzuciłam wzdychając i kręcąc głową z
niedowierzaniem. – Z kim pijesz?
– Z
Maaaxem. – mruknął przeciągle.
– To
by wyjaśniało, dlaczego tak szybko nawaliłeś się jak świnia. A
Aylin wie?
– O
czym?
– Że
pijesz z Maxem? – spytałam podstępnie.
– A
po chuj jej to wiedzieć! – rzucił rozłączając się.
Ja
natomiast uśmiechnęłam się tylko i zadzwoniłam do Aylin
tłumacząc jej całą sytuację. Ta ostro wkurzona, ale i
zaniepokojona oznajmiła, że natychmiast po niego jedzie.
W
tej samej chwili, gdy skończyłam rozmowę, zobaczyłam wchodzącą
Callie z nieznajomym. Dziewczyna odwiesiła kremowy płaszczyk i
drobnymi kroczkami podbiegła do mnie przytulając mocno.
– Ami.
To jest Charles. – rzuciła podekscytowana.
– Charles
Beck, miło mi. – powiedział chłopak wyciągając rękę w moją
stronę i uśmiechając się zalotnie. Wyglądał dość porządnie,
aczkolwiek jego metroseksualny styl niezbyt pasował mi do Callie.
Przypominał typowego narcyza. Idealnie przycięte ciemne blond
włosy, zadbana twarz i nowe markowe ubrania. Z wizerunku nie
przypadł mi do gustu.
– Amanda.
– uścisnęłam jego dłoń. Nawet paznokcie miał zadbane. Usiadł
naprzeciwko mnie, Callie natomiast po mojej lewej. Dałam znak
kelnerowi.
– Co
podać? – spytał grzecznie.
– Poproszę
fajitas wegetariańskie.
– A
dla mnie ceviche z białej ryby i mango. – powiedziała Callie.
Kelner skrupulatnie zapisał nasze zamówienia, po czym spojrzał z
wyczekiwaniem na Charlesa.
– Nic
nie zamawiasz? – spytała lekko skołowana Callie.
–
Wieeesz...zapomniałem
portfela. – rzucił uśmiechając się głupkowato.
– Znowu?
– zdziwiła się natychmiast sięgając po portmonetkę. Ja tylko
spojrzałam na nich z politowaniem. – Zapłacę za ciebie.
– Naprawdę?
To dla mnie burrito z wołowiną. – powiedział bez wahania.
– No
więc... – zaczęłam rozmowę. – Jak się poznaliście?
– Przez
przypadek. Wpadliśmy na siebie na ulicy, poszliśmy na kawę i tak
jakoś wyszło. – rzuciła nieśmiało Callie.
– Rozumiem.
A ty Charles, gdzie mieszkasz?
– W
Queens. – dodał po krótkiej ciszy. – Ile się znacie z Callie?
– Około
3 lata. – zerknęłam na kelnera, który właśnie niósł nam
zamówienie.
Minęło
dopiero kilka minut, a ja już czułam się zmęczona tą rozmową.
Chłopak wydawał mi się kolorowy i wymuskany od zewnątrz oraz
całkiem pusty i nijaki w środku.
– Wygląda
zajebiście. – kiedy to powiedział spojrzałam na niego jak na
kompletnego idiotę.
– Przytnij
sobie język. – rzuciłam beznamiętnie i wzięłam kęs swojego
dania.
– Co
proszę? - spytał nieco zdziwiony.
– To
co słyszałeś.
– Chyba
sobie jaja robisz?
– Prostak.
– palnęłam bez namysłu i wzięłam kolejny kęs, po czym
uśmiechnęłam się z wyższością. Widać było, że jest
podminowany. Dla mnie natomiast robiło się to całkiem zabawne.
– Kim
niby jesteś, żeby się tak wywyższać? – warknął.
– Ah,
wybacz. Zapomniałam zapewne wspomnieć nazwiska. – zrobiłam minę
zbitego psika. – Amanda Calder, miło mi. – uśmiechnęłam się
promiennie, a chłopak omal się nie zakrztusił własną śliną.
– Z
tych Calderów? – spytał z trudem łapiąc oddech.
– No
z tych, z tych.
– A
Helen Calder to...
– Moja
matka, dyrektorka Calder Group. – dokończyłam za niego.
– Gwendolyn
Calder...
– Starsza
siostra, prawniczka. – spojrzałam na Callie. Była przerażona tym
co właśnie zrobiłam, ale ja nie czułam się z tym jakoś
specjalnie źle.
W
tym momencie zadzwonił mój telefon. Odchyliłam się wygodnie do
tyłu i odebrałam.
– Ami.
Musisz mi pomóc. – usłyszałam wyraźnie wkurzoną Aylin.
– Z
twoim chłoptasiem? – spytałam nie spuszczając wzroku z wciąż
przerażonego Charlesa.
– Co
skąd...mówisz o Rogerze?
– No
a o kim innym? – uśmiechnęłam się szeroko, co zapewne mogło by
zostać uznane za uśmiech pedofila.
– Tak
tak, o niego chodzi. Pomóż mi go zabrać do interka, bo zaraz mnie
coś trafi.
– Spokojnie,
zaraz będę. – rzuciłam rozłączając się.
Wstając
spojrzałam na Callie, której mina teraz przypominała bardziej
„Zabije cię za to” niż niewinne „Co ty robisz? Przestań!”.
Podeszłam do baru zapłaciłam i ruszyłam do wyjścia.
_____________
Wybaczcie brak gifa, ale kompletnie nie miałam pomysłu co mogę wstawić D:
Boże, dałabym wszystko, żeby zobaczyć minę Charles' a....
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
Ps. Sory, zatak krotkie komentarze ale nie wiem co mam napisać, a nie chcę sie znowu rozwodzic nad tym jak to bardzo kocham waszego bloga ;)
http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
UsuńAha no i zapraszam do mnie, jeśli jesteście Nocnymi Lowcami ;)
Miło mi słyszeć, jak ktoś docenia naszą twórczość :D
UsuńJeśli tylko znajdę chwilę i siły (hehehe tyle projektów do szkoły), to postaram się poczytać ;)
Rozdział napisany jak na razie najlepiej ze wszystkich.
OdpowiedzUsuńChłopak może kłamać i być w rzeczywistości biedny, albo z długami, albo wszystko ładować na narkotyki.
Może to nie tyle typ narcyza, co żygolaka.
Uśmiałam się jak Amanda go oceniała, że jest kolorowy z zewnątrz i pusty wewnątrz, podczas gdy ona sama, Aylin, Roger i zapewne ta cała Elita to także same pustaki. Wybacz, ale żaden z trojga głównych bohaterów inteligencją nie grzeszy, a szpanować może tylko kasą rodziców, oraz tym co może za tą kasę kupić. Chociaż Aylin się ratuje, wydaje się być najbardziej ogarnięta i taka normalna pomimo, że wredna.
Amandy wywyższanie się jakoś nie pasuje, było zupełnie bez powodu. No bo czym on je spowodował, tym, że się odezwał?