sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 2 – Część 1 – Amanda


"Czasami podaje się komuś pomocną dłoń, żeby mieć go w garści."



~3 września~


Otworzyłam leniwie oczy i przyciągnęłam się porządnie, po czym podniosłam się na łokciach i spojrzałam nieco nieprzytomnie na otoczenie.
– Łóżko...moje. – powiedziałam smętnie rzucając się z powrotem na pościel. – To dobrze.
To oznaczało, że wczorajszy wieczór mogłam zaliczyć do udanych. Żal mi tylko trochę Rogera. Jego panienka okazała się być szmatą, co w sumie mnie nie dziwi. Od początku wiedziałam, że to jedna z tych co nie szanują swoich facetów. Ale żeby tak upokorzyć właśnie Rogera? Ma szczęście, że Roger nie należy do tych co wyżywają się na kobietach. Z resztą pal ją licho. Będzie po prostu traktowana jak powietrze. Ale ten facet, z którym się całowała nie będzie miał życia. Roger go zniszczy za to, że przystawiał się do jego panienki.
– Henry... – szepnęłam do kota, który właśnie wskoczył na moje łóżko. Kiedy tylko dotknęłam jego przyjemniej srebrnej sierści, od razu poczułam mocne mruczenie, a zwierzę zaczęło się we mnie wtulać. Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej.
– 10:47...zdążę na drugi blok. – rzuciłam i powoli zgramoliłam się z łóżka.
Dwadzieścia minut później byłam już gotowa do wyjścia. Pogłaskałam Henriego i opuściłam mieszkanie.
Na 75 Ulicy było wyjątkowo cicho i spokojnie. Spokojnie udałam się w stronę swojej ulubionej kawiarni „Primo Caffé”, znajdującej się na rogu Columbus Ave i 71. Podobnie jak wieczorne spacery, tak i posiłki na mieście były moją codziennością. Minęłam właśnie „Shadow”, jeden z najlepszych – moim zdaniem – klubów w Nowym Jorku. Chwilę później spostrzegłam wielki napis „Felipe's Burrito” stanowiący nazwę świetnej meksykańskiej knajpki. W tym samym budynku, tyle że od strony 71 Ulicy znajdowała się „Primo Caffé”.
Wnętrze kawiarni było przytulne i nowoczesne. Ściany pomalowane zostały pąsowym różem, a orzechowe panele oraz znajdujące się po lewej stoliki i ławy w kolorze palonego dębu pięknie komponowały się z wygodnymi fotelami w jasnych odcieniach kawy. Na prawo od wejścia stał długi ceglany bar z ciemnym blatem z drzewa irokko, na którym wystawione były pysznie wyglądające wegańskie i wegetariańskie słodkości. Usiadłam na jednym ze stołków barowych i pomachałam do uroczego bruneta wychylającego się z zaplecza.
– Cześć Ami! – rzucił szybko, po czym zniknął na chwilę, a ja rozejrzałam się po sali. Oprócz mnie, pary jakiś młodych dziewczyn i długowłosego chłopaka z książką, popijającego gorącą czekoladę nie było nikogo.
– Już jestem. – zawołał chłopak podchodząc do mnie.
– Cześć Jer. Pusto tu tak jakoś. – rzuciłam poprawiając brunetowi kilka niesfornych kosmyków, które opadły mu na czoło.
– No wiesz... – zaczął szykując moją ulubioną Café noisette. – Wakacje się już skończyły, to większość ludzi wróciła do pracy, szkoły czy na uczelnie. – wyjaśnił podając mi małą pękatą filiżankę. Od razu do moich nozdrzy wdarł się mocny zapach kawy i subtelny aromat wiśniówki.
– Dziękuję. Masz muffinki orzechowe?
– No jasne! – rzucił z entuzjazmem i czym prędzej z jednej z gablot wyjął sporej wielkości brązową babeczkę z jasną czekoladką na środku.
– A któż to do nas zawitał o tej porze! – usłyszałam z prawej.
– Hej Bri. – rzuciłam razem z Jeremim do niewysokiej blondynki stojącej w drzwiach.
– Ty nie w szkole? – spytała uśmiechając się promiennie.
– Zwalę wszystko na Rogera...chociaż nie. Nie wszystko. – dodałam po chwili. – Tego co działo się po Paradise nie mogę na nikogo zwalać, skoro to był mój pomysł. – rzuciłam porozumiewawcze spojrzenie Briannie.
– Noo, poszaleliśmy, nie ma co. – zaśmiała się. – Shadow to jednak to. Nie żebym miała coś do gustu Rogera, ale Paradise jak dla mnie nie ma tego klimatu.
– No nie przesadzajmy, bo wnętrze ma całkiem całkiem. – dodał Jeremy.
– Słuchajcie, miło było, ale muszę już lecieć. – powiedziałam.
– Jak to? Już? – zapytała Brianna.
– Lecę na cztery godzinki. – rzuciłam biorąc torbę. – Może później wpadnę. – dodałam.
– To powodzenia. – zawołała Bri na odchodne.

~

Kiedy weszłam do budynku szkoły większość uczniów była jeszcze w jadalni na przerwie obiadowej. Mogłam więc spokojnie iść do szafki i nie obawiać się o żadne zaczepki.
– Nuudzi mi się! Ej wy! Kociaki! Chodźcie tutaj! – zawołał ktoś kiedy wyjmowałam podręczniki. Najwyraźniej znowu jeden z naszych szkolnych „gangów” znalazł sobie jakieś płotki do maltretowania. Zamknęłam szafkę i ujrzałam czarnoskórego chłopaka, który jak na złość biegł prosto w noim kierunku. Zawołałam go, a ten na całe szczęście w porę się zatrzymał i spojrzał na mnie z małym przerażeniem.
– Musisz mi pomóc! – wrzasnął, a ja skrzywiłam się nieznacznie.
– Ja nic nie muszę. – rzuciłam poważnie.
– Ale oni mu coś zrobią! – krzyknął ponownie.
– Możesz tak nie krzyczeć? Kto? Komu? – spytałam spokojnie.
– Mojemu koledze. Szliśmy, a oni nas zaczepili. – wzięłam głęboki oddech, zrobiłam krok i nakazałam chłopakowi iść za sobą. Usłyszałam jakieś wołania i spojrzałam w tamtą stronę. Czterech chłopaków stało zwróconych bokiem do mnie. Otaczali kogoś. Pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę.
– Co tu się dzieje? – spytałam mało przyjemnie. Panowie odwrócili się do mnie. Byli to chuligani z trzeciej klasy, nazywający siebie „Fright of Scamps”.
– O Amanda. – rzucił zaskoczony Gary. Nawet dobrze, że to na nich trafiło, ponieważ wiedziałam doskonale, że chłopak miał do mnie słabość.
– Co ty odwalasz Gary? – spytałam po czym spojrzałam na niedoszłą ofiarę. Chłopak miał dłuższe, bardzo jasne blond włosy zasłaniające czoło i duże okulary z czarnymi oprawkami, zza których hardo spoglądały szaro – niebieskie oczy.
– Chcieliśmy się tylko zabawić. – szepnął napastnik niczym zbity psiak.
– Zabawić tak? I w ten sposób chcesz zwrócić moją uwagę? – rzuciłam bezczelnie prosto z mostu, a ten zrobił zdziwioną minę.
– Ale...
– Żadnych „ale”. Macie go zostawić. Od tej pory chłopak jest pod moją opieką i niech się który odważy go tknąć. – powiedziałam dobitnie. FoS nie miało tu nic do gadania. Doskonale wiedzieli, że mam bardzo dobre układy z Elitą. A że mają wystarczająco oleju w głowie, żeby im nie podpadać, to odwrócili się i szybkim krokiem zaczęli się oddalać.
– Daniel! Nic ci nie zrobili?! – spytał przerażony czarnoskóry chłopak, podbiegając do kolegi.
– Nie. – szepnął blondyn wstając z podłogi i zaraz spojrzał na mnie. Zdawał się być niezadowolony z mojej obecności. – Co ty tu jeszcze robisz? Mało ci upokarzania mnie? – warknął.
– To nie było upokarzanie. – rzuciłam krzyżując ręce.
– To niby co?
– Widać, że jesteś nowy. – uśmiechnęłam się.
– A co to ma do rzeczy?!
– Spokojnie, bez emocji. Po prostu. Nie znasz zasad rządzących tą szkołą.
– A jakie tu mogą być zasady? Szkoła jak szkoła.
– I tu się mylisz. Jeśli mam wam to wyjaśnić to musicie pójść ze mną.
– Chyba śnisz. – rzucił, po czym ruszył w stronę sali gimnastycznej.
– Jak chcesz. – odparłam obojętnie i skierowałam się w przeciwnym kierunku. Usłyszałam za plecami jak czarnoskóry próbuje przekonać blondyna do pójścia ze mną.
– Stój! Zaczekaj! – krzyknął. Odwróciłam się. Blondyn patrzył gdzieś w bok z naburmuszoną miną, natomiast drugi chłopak szczerzył się jak głupi.
– Chodźmy na stołówkę. – rzuciłam.

~

– Więc tak. – zaczęłam kiedy usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików na górnym poziomie. – Normalnie nie wolno by wam było tu siadać.
– Czemu? – spytał Samuel.
– Ponieważ ten poziom jest zarezerwowany dla Elity i ich przyjaciół.
– Czyli ty jesteś z Elity?
– Nie. Ja należę do ich przyjaciół, co oznacza mniej więcej tyle, co nieformalny członek i ponieważ mam z nimi dobre układy mogę was tu wyjątkowo wprowadzić. Ale do rzeczy. Szkołą rządzi wspomniana wyżej Elita. Należą do niej Maragret McMinn, oraz Roger i Aylin Richards. Margaret jest...charakterystyczną osobą, której raczej nie przegapicie. – mówiłam coraz bardziej wkręcając się w temat. – Jeśli usłyszycie kiedykolwiek o  B&W to wiedzcie, że idą siostry Black and White, czyli właśnie Margaret i jej młodsza siostra Jolanda.
– A ci Roger i Aylin? – spytał podekscytowany czarnoskóry.
– Ich lepiej tym bardziej omijajcie. O ile Margaret będzie sama was gnębić, o tyle tamci, jeśli im podpadniecie wkręcą w to całą szkołę, a wierzcie mi, jeśli publicznie oznajmią, że im podpadliście to nie ma takiej siły, która zatrzyma to rozpędzone w waszą stronę bydło. No chyba, że sama Elita postanowi was oszczędzić, na co są bardzo znikome szanse.
– A nauczyciele? Dyrektor?
– Nope. Oni nic nie zrobią. Uczniowie mogą nawet na lekcji zacząć rzucać w kogoś jajkami czy oblać wodą, a nauczyciel nic nie zrobi. I nie, że nie chce. On nie może nic zrobić, bo sam wtedy podpadnie.
– To jest jakieś chore! – krzyknął oburzony Sam.
– Ciszej. – szepnęłam. – O! O wilkach mowa. – rzuciłam patrząc na wejście do jadalni, w których stali Roger i Aylin. – No to możecie z ust samej Elity dowiedzieć się co nieco. – powiedziałam do nieco przestraszonego Samuela i lekko poddenerwowanego Daniela.


________________________

Kontynuacja u Carmelka :D
Rozdziały będą się pojawiać co około tydzień (choć przyznaje, że ten rozdział powinien się pojawić dopiero w sobotę i nie mogłam się powstrzymać ^^

4 komentarze:

  1. Uwielbiam tego waszego bloga♡♡♡♡
    To z jakim wyczuciem wypowiadacie się w imieniu bogatych i rozpieszczonych nastolatków jest niesamowite♡♡♡
    Czekam na Next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I proszę, usuńcie weryfikację obrazkową, bo jest to dość uciążliwe :(
      Będę niezwykle wdzięczna :*

      Usuń
    2. Żaden problem ^^ I wybacz, że nie zwróciłam na to uwagi wcześniej D:

      Usuń
  2. "przyjemniej srebrnej sierści," - przyjemnej.

    Jak Amanda podnosiła się z łóżka to wyobraziłam sobie ją z takim rozmazanym makijażem, nieogarniętą i rozglądającą się z taką niewiedzą w zamglonych oczach czy na pewno jest u siebie. Wiem, że jestem wredna, ale pomyślałam sobie, że to zabawny widok xD

    Części z punktu widzenia Amandy są najlepiej napisane, tak najpłynniej, ale jako bohaterkę wolę tą drugą dziewczynę co wykorzystuje chłopaków z pomocą biustu. Roger chyba u mnie całkowicie odpada, bo jak można wyżywać się na kolesiu z którym zdradzała go panna? Ten koleś nawet mógł nie wiedzieć, że ona ma chłopaka, więc to jej powinien uprzykrzyć życie. Jednak od Rogera nie można za dużo wymagać, w końcu to jeszcze dzieciak.

    "Na 75 Ulicy było wyjątkowo cicho i spokojnie. Spokojnie udałam się w stronę swojej ulubionej kawiarni „Primo Caffé”, znajdującej się na rogu Columbus Ave i 71. Podobnie jak wieczorne spacery, tak i posiłki na mieście były moją codziennością. Minęłam właśnie „Shadow” – jeden z najlepszych – moim zdaniem – klubów nocnych w Nowym Jorku. Minęłam właśnie „Felipe's Burrito” – świetną meksykańską knajpkę. W tym samym budynku, tyle że od strony 71 Ulicy znajdowała się „Primo Caffé”." - Nie mogłam przebrnąć przez ten fragment, moim zdaniem za dużo powtórzeń.

    Skąd wiedział, że akurat Amanda im pomoże?
    Za dużo nowych bohaterów, w za szybkim tempie ich wprowadzacie, a większość zdaje się na razie nie mieć znaczenia, więc ciężko się w tym połapać ich ogarnąć.

    Ta szkoła naprawdę jest chora. Jasne, że kasa wiele robi, ale nie przesadzajmy, oni nie są właścicielami szkoły. Wydają się być słabi, tylko mocni w stadzie. Mam nadzieję, że w końcu te kotki się zjednoczą i dowalą Elicie, należy im się.

    Do imienia Amanda mam sentyment. Tu już kolega wspominał o blogu grupowym i właśnie Amanda była moją postacią. To od niej zaczęła się moja przygoda z pisaniem :) Tak więc gratuluje wybrania moim zdaniem trafionego imienia, zawsze mi się podobało xD

    OdpowiedzUsuń