sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 1 – Część 3 – Roger


"Jedyna miłość, która nas nigdy nie zdradzi, to miłość własna."




~2 września~

Był wieczór, zaparkowałem swoim Audi TT pod budynkiem internatu. Wyszedłem z auta, wyciągnąłem torbę i resztę rzeczy z bagażnika, po czym ruszyłem w stronę internatu. Obok mnie przeszło multum pierwszaków, którzy mierzyli mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja tylko zerknąłem na nich i wszedłem do środka. Od razu wszedłem do pokoju wychowawców, pogadałem chwilę z panią Jonson. Każdy nazywał ją "szczotą" ze względu na jej wygląd. Miała może z 35 lat, była strasznie chuda i do tego miała szare kręcone włosy, które przypominały sierść pudla. Podpisałem się i ruszyłem do pokoju 320. Wszedłem i przywitałem się z moim przyjacielem – Maxem, z którym kumplowałem się od dziecka. Stałem chwilę w drzwiach. Nasz pokój był duży. Na lewej ścianie była duża i nowoczesna szafa, kawałek od szaf 3 łózka, a między nimi szafki nocne. Po prawej stronie znajdowały się stoliki z krzesłami a nad nimi zawieszone regały. Wszedłem i rzuciłem torbę na łóżko pod oknem, Max miał łóżko po lewej stronie.
Ty stary czemu mamy jeszcze jedno łóżko? – spytałem.
Nie wiem. Może to tak wiesz, do dzikich seksów. – powiedział pół żartem.
Haha tak tak, marzenie ściętej głowy kolego. – odmruknąłem mu. Rozpakowałem się po czym poszliśmy do 317.
Siema. – powiedziałem do Aylin z czarującym uśmiechem
Nie szczerz się tak idioto. – powiedziała do mnie siostra kończąc się rozpakowywać.
O, widzę że jakiś tępak pomógł Ci z rzeczami. – rzuciłem kładąc się na jej łóżku.
No ktoś musiał, bo mój kochany braciszek wolał się zabawić z dziewczyną. – powiedziała Lin.
No. a wiesz jak przyjemnie było. Połowa Kamasutry za nami. – powiedziałem z uśmiechem.
Jasne, jasne. – odmruknęła. Siedziałem w pokoju u siostry z Maxem, aż przyszła Miriam, współlokatorka Lin i się zaczęło. Jakiś słodki głosik, tu bajera, przymilanie się. Nie powiem, bo jest ładna, ale po pierwsze jest przyjaciółką mojej siostry, a po drugie jestem zajęty, więc sorki drogie panie, nie poruchacie.
Ej ludzie teraz mnie słuchajcie. Idziemy do Paradise opić nowy rok szkolny.
No tak, Ty bez alko nie wytrzymasz. – mruknęła Lin patrząc na mnie wymownie.
No oczywiście że nie. To co, za 15 minut przed interkiem?
Okej. A kto prowadzi? – spytała Lin.
Głupio pytasz, taksówkarz siostrzyczko.

~

Czekałem z Aliną, Miriam, Maxem i Amandą na Lis. Po 5 minutach do nas dołączyła. Spojrzałem na nią. Jak zwykle wyglądała świetnie. Miała jasne proste włosy, kawałek za ramiona, duże niebieskie oczy, ładny uśmiech. Była szczupłą ,na prawdę ładną dziewczyną z długimi nogami. Poznaliśmy się zupełnie przez przypadek, gdy Lin była w agencji fotomodelek. Wpadłem na nią i opieprzyła mnie za to, że nie uważałem jak chodzę, aż zaczęliśmy się spotykać.
Hej kochani, przepraszam za spóźnienie. – dała mi buziaka – Ale takie korki w mieście, że masakra.
Okej, wchodźmy. – powiedział Max, po czym wszyscy weszliśmy do klubu.
Była to ogromna jednopiętrowa Idylla. Wszystko było nowoczesne i stylowe, a dominowała tam biel i czerń. Wzdłuż całej lewej strony ciągnęły się loże VIP–owskie. Pod przeciwległą ścianą od wejścia stały czarne stoliki, natomiast po prawej znajdował się ogromny, podświetlany, szklany bar. Po środku całego tego zamieszania znajdował się wiecznie zapełniony biały parkiet. Uwielbiałem przebywać w tym miejscu, było ono odskocznią od codzienności.
Usiedliśmy standardowo w naszej ulubionej loży. Była jedną z najlepszych w tym klubie. Duża, miała ładny szklany stolik i 3 skórzane wygodne kanapy. Usiedliśmy i zamówiliśmy sobie alkohol: panie po drinku, a ja z Maxem czystą. Po 20 minutach Lis poszła gdzieś z Miriam, Maxa i Amandę też gdzieś wywiało, więc zostałem z Lin.
I co nie ma żadnego przystojniaka którego chciałabyś wyruchać? – spytałem.
Może jest, może nie. – odpowiedziała z uśmiechem.
U lala...który, bo muszę najpierw zobaczyć czy to dobry materiał dla Ciebie.
Ojj braciszku nie musisz się o mnie tak martwić.
No, ale zawsze martwiłem się, martwię i będę martwić o Ciebie.
Ale mam 18 lat.
Ojj Aylin dla mnie dalej jesteś tą pięciolatką, która beztrosko je andruty.
Tak. A teraz jestem osiemnastolatką, która łapie rozrzucone kawałki swojego serca w powietrzu.
Ojj dasz radę, wiemy o tym słońce.
No ale Rog... – nie dokończyła, bo do loży wleciała Miriam.
Co?-spojrzałem na nią.
Lis i jakiś koleś... – powiedziała niepewnie.
Co? – spytałem zszokowany.
Całują się... – dokończyła półszeptem.
Co kurwa...?! Że co?! – wkurzony wyszedłem z loży odszukując wzrokiem Lis, co było cholernie trudne. Po dłuższej chwili znalazłem ją przy barze. Była w towarzystwie wysokiego, umięśnionego bruneta. Śmiała się do niego. Po chwili pochylił się nad nią i pocałował mocno. Stanęła za mną Lin.
O ja pierdole.. – powiedziała do siebie. Podszedłem do nich.
Widzę jak się świetnie bawisz kochanie... – mruknąłem z jadem w głosie.
Ale Roger ja nie... – pisnęła.
Przestań się pogrążać. - przeniosłem wzrok z niej na chłopaka – Lepiej mi się nie pokazuj na oczy, bo tego nie przeżyjesz.
Czy to jest groźba? – powiedział z kpiną w głosie.
Nie kolego, to jest przyjacielska rada. – uśmiechnąłem się. Mam to do siebie, że potrafię się uśmiechać do osoby która mnie zabiła. Ktoś mnie złapał za rękę.
Roger to nic nie zna... – mruknęła cicho Lis.
Lis zostaw mnie, to koniec. – mruknąłem cicho odtrącając jej dłoń i zniknąłem gdzieś w tłumie ludzi. Po dłuższej chwili znalazłem Amandę przy barze z jakąś na prawdę ładną dziewczyną.
Witam drogie panie. – zagadałem do nich i podszedłem bliżej – A co to za ładna koleżanka Amando?
Callie McMillan miło mi. – przedstawiła się dziewczyna.
Roger Richards. – podałem jej lekko rękę – Miło mi Cię poznać Callie McMillan. – spojrzałem w jej oczy. Na prawdę była ładna. Krótkie jasne włosy, mały zadarty nosek, pełne usta.
A ty co? Nie z Elisabeth? – zapytała się mnie Amanda.
Weź nawet o niej nie wspominaj. – rzuciłem wkurzony.
Oj, widzę, że jakieś problemy sercowe. – wolałem przemilczeć ten temat.
Od dziś możesz o niej zapomnieć. – powiedziałem, po czym ponownie spojrzałem na Callie. – A ty bez faceta dzisiaj? – spytałem uśmiechając się uwodzicielsko.
Rogerze Richards przykro mi, ale jestem aktualnie zajęta.
O yay...szkoda. To pozostało mi teraz odbyć tylko romans z Amandą.
Chyba śnisz. – rzuciła z uśmiechem Amanda.
No wiesz? – odparłem z udawanym rozczarowaniem w głosie. – Czyli dziś nie porucham. – na te słowa wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. – Okej, a teraz na poważne. Poproszę 3 gramy zielonego. – powiedziałem do Amandy.
A proszę Cię bardzo. – dała mi dyskretnie, po czym wskazała palcem na swój policzek, w który sekundę później ją pocałowałem. Amanda nie jest z tych co biorą hajs od przyjaciół. Kasy ma jak lodu, więc to dla niej nie problem.
Posiedziałem z nimi dłuższy czas, napiłem się drinka i pośmiałem. Rozmawialiśmy o mało istotnych rzeczach. W końcu przyszedł czas na mnie.
Drogie panie ja będę się zwijać.
O jejku już? – zapytała Callie.
Droga Callie McMillan niestety tak. – powiedziałem z uśmiechem,
Więc drogi Rogerze Richards miło mi było Cię poznać. – stanęła na przeciwko mnie i podała mi rękę, uścisnąłem lekko jej dłoń.
Panienko do następnego razu.
Do następnego. – obdarzyła mnie jeszcze jednym uśmiechem.

Puściłem jej dłoń, po czym podszedłem do Amandy, dałem jej buziaka w policzek i ruszyłem.


1 komentarz:

  1. Strasznie krótkie te części macie.
    Roger ma fajne teksty, ale poza tym to taki szczeniak z niego wylazł. Typowy niedojrzały i niedorosły chłopiec, który nawet nie jest uroczy. Oczywiście pisze jak jest moim zdaniem, każdy może mieć swoje, inne od mojego.

    OdpowiedzUsuń