~4
września~
–Roger
skup się! – opieprzyła mnie po raz piętnasty Megan. Właśnie
rozgrzewałem się przed treningiem. Jak w każdy czwartek, ćwiczyłem
ze swoim zespołem tanecznym. Znajdowaliśmy się na sali
treningowej, która była położona w szkole na parterze.
Spojrzałem
na dziewczynę i zamyśliłem się. Megan jest wysoką, uroczą
blondynką z nadzieją w uśmiechu i kosmosem w spojrzeniu. Cholernie
lubi pomagać innym i ma straszny 'kompleks zbawiciela'. Oprócz tego
jest miłą osobą, o ile nie chcesz zrobić jej krzywdy. Jeśli
natomiast jesteś wobec niej w porządku – otrzymasz od niej
wszystko, co materialne/emocjonalne/fizyczne.
Z
zamyślenia wyrwał mnie jej krzyk.
– Roger
kurwa mać! Skup się! Możesz być tutaj z nami, a nie miedzy nogami
jakieś dziewczyny? – spytała się mnie z wyrzutem.
– Jasne,
że tak. – odmruknąłem.
Ustawiliśmy
się idealnie naprzeciwko lustrzanej ściany. Ja po prawej, Megan po
lewej, natomiast Shin i Jung z tyłu. Panowie są braćmi z Korei.
Przy nich nie dało się nudzić ani być smutnym. Cała nasza
czwórka stanowiła zespół taneczny.
Już
puściliśmy muzykę, mieliśmy stawiać pierwsze kroki, gdy nagle na
salkę weszła z impetem Aylin.
– Roger!
– krzyknęła, a jej krzyk rozniósł się głuchym echem po sali.
– Kurwa
mać! Przerwa znowu! – krzyknęła nieźle zirytowana Megan.
Ruszyłem
powoli w stronę Aylin i rzuciłem niezbyt zaciekawiony:
– Co
jest?
– Jeszcze
się pytasz?! Co narobiłeś, co kurwa?! – Aylin zaczęła mnie
szturchać i lekko popychać.
– Co
ja znowu?! – przytrzymałem ją lekko za ramiona.
– Gówno
tatusiu. – syknęła z jadem w moją twarz.
– Co,
jaki do chuja batona tatusiu?! – spojrzałem jej w oczy coraz
bardziej zirytowany całą sytuacją.
– Oooo,
jeszcze nie słyszałeś? – spytała mnie udając rozbawioną.
– No
nie, może mnie w końcu oświecisz? – mój limit powoli się
kończył.
– No
o tym, że nasza kochana Elisabeth jest w ciąży! – krzyknęła z
udawoną radością Lin klaszcząc dłońmi.
–
Hahahahha...kochanie nie za dużo
czasami wciągnęłaś białego? – zakpiłem.
– Nie,
dziś jeszcze nie, ale kurwa Roger cała szkoła huczy od plotek. –
spojrzała mi w oczy z dość poważnym wyrazem twarzy.
– O
ja pierdole...nie wierze, na prawdę? – czułem mega złość,
zirytowanie i zniesmaczenie.
– Tak.
– Lin pokręciła twierdząco głową i po chwili dodała – Ja
lecę. Wyjaśnij to z nią i trzymaj się. – dała mi buziaka w
policzek, po czym słodko się uśmiechnęła i wybiegła z sali.
Odwróciłem
się i usiadłem obok Shina, który chwilę temu usiadł na podłodze.
– To
co Roger mamy się składać na łóżeczko? – powiedział Jung
rozbawiony całą sytuacją.
– Nie
musicie, wracajmy do treningu.
~
Po
2 godzinach treningu wróciłem do internatu. Przechodząc obok
pokoju wychowawców usłyszałem:
– Roger,
chodź tutaj na chwilkę.
Więc
wróciłem się do niego i stanąłem w progu.
– Tak
słucham? – spojrzałem na panią Green. Była ona wychowawczynią
w internacie, którą bardzo lubiłem. Miała długie kręcone rude
włosy, duże zielony oczy i przyjazny uśmiech.
– Co
to za akcja z tą ciążą? – spytała bez owijania w bawełnę.
– A
co ma być? Zerwałem z tą dziewczyną, a ona zachowuje się, jak
nienormalna – mruknąłem coraz bardziej zirytowany tym wszystkim.
Czemu ona mi, to robiła? Po co jej to?
– Ale
Roger, wszyscy o tym już wiedzą, nauczyciele, dzieciaki w szkole, w
internacie.. .
– Ale,
to moja wina?! Że ona jest jakaś szurnięta?! – krzyknąłem, bo
już nie wytrzymałem, a po chwili dodałem z lekkim uśmiechem –
Zresztą wiem do czego służą gumki.
– Ja
w, to nie wątpię, że wiesz do czego one służą, ale wyjaśni tą
sytuację, okej? – spytała patrząc na mnie wyczekująco.
– Dobrze,
postaram się. – rzuciłem i wyszedłem z pokoju wychowawców. Idąc
do pokoju dzieciaki z internatu patrzyły na mnie, szeptały sobie
nawzajem coś do ucha.
– Siema.
– rzuciłem i powędrowałem wzrokiem na moje łóżko, na którym
leżała jakaś niebieska reklamówka. Z ciekawością otworzyłem ją
i nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
– Co,
to jest Max ja się kurwa mać pytam, co to jest?! – wrzasnąłem
wyciągając zawartość reklamówki i rzucając w Maxa, po chwili
rzuciłem w niego całą reklamówką.
– No
Roger nie wiedzieliśmy jakie kupić, czy niebieskie, czy zielone,
ale i ten i ten pasuje do chłopczyka, jak i do dziewczynki. –
powiedział, to wszystko śmiejąc się głośno.
– Nie.
Ja mam tego dość. Muszę, to w końcu załatwić.
~
Po
15 minutach zaparkowałem pod domem Elisabeth, wysiadłem z auta i
zdeterminowany ruszyłem pod drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem i nie
musiałem czekać długo, ponieważ Lis wyszła i od razu zacząłem
jej wyrzucać wszystko.
– Co
Ty sobie myślisz?! O co Ci chodzi?! Jaka do chuja ciąża?! Kurwa
mać ja nie jestem jego ojcem, o ile ono w ogóle istnieje! –
krzyczałem to, co mi ślina na język przyniosła, ponieważ
musiałem wyrzucić całą frustrację i złość, która ostatnio we
mnie siedziała, a dziś nagle wybuchłem po tej całej akcji z
ciążą.
– Ale
Roger... – zaczęła żałośnie.
– No
co kurwa, no co?! – krzyczałem dalej.
– Jakiś
problem? – usłyszałem męski głos i spojrzałem w tamtą stronę.
Ten szmaciarz, ten chuj był tam, u niej. Ten cały koleś miał
czelność tam być. Wtedy już wściekłość wzięła nade mną
górę, lekko popchnąłem Lis i się rzuciłem na niego , jak się
dowiedziałem osobnika płci męskiej o imieniu Vinny. Moja pięść
miała cudowne spotkanie z jego nosem,po czym zachwiał się lekko do
tyłu i zmierzyliśmy się wzrokiem.
– Taki
kurwa mać problem! – krzyknąłem i ruszyłem po kilku sekundach
do wyjścia, na odchodne powiedziałem do Lis - Masz wyjaśnić całą
tą sytuację z tą całą ciążę, bo jak nie, to pożałujesz. –
zerknąłem jej w oczy z kpiącym uśmieszkiem – Żegnaj moja
miłości życia.
Wsiadłem
do auta, po czym ruszyłem z piskiem opon. Miałem 1 wiadomością
tekstową od taty. Jedyne co przeszło mi przez myśl, to 'ja
pierdole' odebrałem ją. „Dowiedziałem się, że jestem
dziadkiem, musimy pogadać” i tylko nacisnąłem mocniej pedał
gazu, zadzwoniłem do Maxa, czy chce się iść napić, on jak zawsze
mi nie odmówił.
No nieźle....
OdpowiedzUsuńA będzie jeszcze lepiej.: ))))
UsuńŚwietny rozwój akcji. Byłoby super, gdyby dodać do tego odrobinę więcej opisu emocji i uczuć osoby, z której perspektywy pisany jest rozdział:)
OdpowiedzUsuńDobrze,dziękuję ślicznie za uwagę :3
Usuń"do chuja batona" - kradnę, albo zapożyczam, tak czy inaczej od dzisiaj w moim słowniku gości.
OdpowiedzUsuńRogera rozdziały najlepiej... najszybciej się czyta, są takie pełne emocji, akcji, ciągle coś się dzieje, ale mimo tego nie przepadam za tym bohaterem. Niezwykle mnie drażni taki zadufany w sobie szczeniak.
Co mu kupili? Buciki czy czapeczkę? A może grzechotkę?
Akcja z ciążą dobra, podoba mi się jak go te plotki wkurzają. Trochę mu się należy. Wcale mu nie współczuje xD
Jezu, jak te plotki szybko się rozchodzą, że nawet do tatusia dotarły - brawo xD
Zauważyłam też, że ta część nie miała nudnych, przydługich opisów z masą błędów stylistycznych i powtórzeń. - Wybaczcie tę złośliwą uwagę, ale staram się być szczera.