"Kiedy człowiek jest szczęśliwy wszyscy mu zazdroszczą, ale gdy jest smutny, to niewielu mu współczuje."
~3
września~
Zgrabnym
ruchem założyłam na siebie mój ulubiony szary cieniutki sweterek,
czarne legginsy, a do tego ciemno fioletowe conversy. Rozczesałam
włosy stając przed lustrem i na chwilę skupiłam się na swojej
twarzy. Duże jasno błękitne oczy były zmęczone po wczorajszej
imprezie, ale wciąż przyciągały uwagę. Blond włosy z natury
kręcone spływały lokami po ramionach. Pełne usta ułożyły się
w seksowny uśmiech Pokręciłam głową sama do siebie.
– Rusz
dupę. – mruknęłam cicho do siebie odwracając się w stronę
nieposłanego łóżka. Chwyciłam brązową torebkę która
zawierała szkolne rzeczy i wyszłam z pokoju zamykając go na
kluczyk.
– Hej
Lin idziesz dzisiaj na trening ? – szybko odwróciłam się do
mojego rozmówcy. Wysoki brunet z kocimi zielonymi oczami szeroko się
uśmiechał. Schował dłonie do kieszeni w geście zdenerwowania i
oparł się o framugę drzwi.
– Hmmmm
niech pomyślę...chyba tak, znaczy powinnam dać radę. –
odpowiedziałam z uśmiechem. Jackson Henks był naprawdę miłym i
przystojnym gościem z poczuciem humoru, co naprawdę uwielbiałam.
Razem biegamy w szkolnej drużynie lekko atletycznej, więc widzimy
się równomiernie co dwa dni.
– To
dobrze. Mam po Ciebie przyjść ? – spytał z wahaniem. Spojrzałam
na niego niepewna co mam odpowiedzieć. Wzruszyłam ramionami.
– Nie.
Jestem dużą dziewczynką znam drogę. – powiedziałam kierując
mój wzrok na szkolne drzwi. Jackson jako dobrze wychowany dżentelmen
kulturalnie otworzył mi drzwi i przepuścił jako pierwszą.
Uśmiechnęłam się do niego a na jego twarzy zawitał rumieniec.
– To
do wieczora. – powiedziałam na odchodnym. Było już 5 minut po
dzwonku więc szybkim ruchem skierowałam się do sali biologicznej.
Byłam na profilu medycznym. Chociaż tyle mogłam zrobić, by
otrzymać od mojej bezuczuciowej matki namiastkę uwagi. Roger już
zaprzepaścił swoje szanse u nich, ja próbowałam jeszcze uratować
co się dało, ale marnie mi to wychodziło. Za to nasza najmłodsza
siostra – Delania miała więcej szczęścia.
Weszłam
do sali bez przywitania i popatrzyłam na nauczyciela który uczył
biologi. Siwego starszego mężczyznę, którego koszula poplamiona
była kawą, z resztą jak każdego ranka. Uśmiechnął się i
kontynuował swój monolog na temat układu krwionośnego człowieka.
Usiadłam w ostatniej ławce która należała do mnie, wypakowałam
podręcznik, zeszyt w kolorowe misie i eleganckie pióro. Ułożyłam
wszystko na stoliku i wyjrzałam przez okno na zatłoczony przez auta
parking. Dzisiaj zapowiadał się dość chłodny poranek, ciemne
chmury skutecznie chowały słońce i ulewny deszcz mógł spaść w
każdej chwili. Odwróciłam się i rozejrzałam po klasie, była to
sala podobna jak w tych uniwersytetach. Większość mebli była z
ciemnego drewna i stały na tle białych ścian. Moją uwagę
przyciągnął papierek który właśnie wylądował na moim stoliku.
Dokładny złożony skrawek zapewne wyrwany z zeszytu.
"Dzisiaj
trening cheerleaderek nie zapomnij :)"Jęknęłam i popatrzyłam
na naszą przewodniczącą cheerleaderek, jasną blondynkę –
Alexandrie Vlasco. Była to bardzo władcza dziewczyna, z ogromnym
sercem dla zwierząt. Miała także naprawdę duży talent wokalny.
Jakby na zawołanie spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami i
uśmiechnęła się. Westchnęłam sfrustrowana... no to dzień
zapowiada się naprawdę pięknie.
Po
godzinnym wykładzie zadzwonił dzwonek, szybko opuściłam klasę.
Wychodząc na korytarz napotkałam Rogera.
– Cześć
bracie. – powiedziałam patrząc mu w oczy, a to co zobaczyłam
zmartwiło mnie. Na jego twarzy malował się głęboki smutek i
rozczarowanie.
– Hej
siostro. – odpowiedział na moje powitanie. Skierowałam się do
automatu na kawę. Rozejrzałam się dokoła. Zauważyłam ucznia z
pierwszej klasy. Niską pucułowatą dziewczynę z okularami.
– Hej
Ty tam pierwszaku! Masz 5 dolarów ? – spytałam się. Dziewczyna
lekko drgnęła, ale posłusznie pogrzebała w plecaku. Wyciągnęła
10 dolarów i podała mi je chowając twarz za czarnymi prostymi
włosami.
– Spadaj.
– rzuciłam do niej i kupiłam sobie kawę dla Rogera i dla mnie.
Dwa cappuccino.
– Wytłumaczysz
mi dlaczego ciągle kupujesz kawę w automacie, zamiast pójść po
porządną do kawiarni? – spytał z niezrozumieniem brat.
– A
wiesz? To chyba przyzwyczajenie. – rzuciłam obojętnie oglądając
kubek, po czym spojrzałam z powrotem na Rogera.
– Nie
martw się braciszku. Jak tylko tego typa dorwiemy czy też Lis to
nie będą mieli życia. Wiesz do czego jesteśmy zdolni. – Roger
uśmiechnął się do mnie, ale w jego oczach ciągle czaił się
smutek.
– Wiem
wiem tylko to trudniejsze niż sądzisz, pisała wczoraj i dzisiaj do
mnie. – wyciągnął swój telefon. LG g2 i pokazał mi esemesy.
Wzruszyłam ramionami
– Zapomnij
o niej. Są tysiące innych lasek, którymi możesz się nacieszyć.
– powiedziałam mocno go przytulając. Wtedy zauważyłam kolesia
,który stał na schodach i się na mnie gapił. Puścił mi oczko i
poszedł w swoją stronę, dopiero teraz go skojarzyłam. Wczoraj,
Lis, klub, Paradise, zerwanie. Szybko wymazałam go z pamięci
przypuszczając, że to pewnie jakieś złudzenie lub halucynacja.
– Chodź
odprowadzę Cię pod klasę. – Uśmiechnęłam się do niego i
razem wolno ruszyliśmy korytarzem. Teraz miałam rozszerzoną
chemię. Poprawiłam torbę na ramieniu. Gdy coś mnie szarpnęło do
tyłu, cofnęłam się parę kroków łapiąc równowagę i
spojrzałam na dziewczynę z dzikim uśmiechem, stojącą parę
metrów ode mnie. Jej czarne zaczesane w wysoki kok włosy były
irytująco proste, a postawa świadczyła o wrogości. Szerzej
otworzyłam oczy ze zdziwienia.
– Wariatko.
– syknęłam głośno. Brat uspokajająco położył dłoń na moim
ramieniu. Spojrzałam na niego z niemym pytaniem, dlaczego mnie
powstrzymuje. Pokiwał głową i cofnął dłoń. Dziewczyna
wzruszyła ramionami, po czym ręką przeczesała swój długi kucyk
chichrając.
– Mogę
sobie na to pozwolić. – powiedziała jak gdyby nigdy nic. Moje
zdziwienie i złość sięgnęły zenitu. Podeszłam do niej i powoli
wylałam na nią moją jeszcze nie naruszoną gorącą kawę, a ta
pisnęła przeraźliwie.
– Witaj
w szkole gdzie mogę sobie na to pozwolić... – powiedziałam
spokojnie.
~
Stałam
w drzwiach jadalni razem z bratem. Czułam się już zmęczona po
dzisiejszych lekcjach, a czekało mnie ich jeszcze więcej I te
zadania domowe.
– Amanda
już na nas czeka...z niespodzianką. – rzucił Roger, a ja
popatrzyłam zaciekawiona w stronę wyższego piętra.
– Idziemy
zrobić porządek. – mruknęłam. Przy naszym stoliku siedziały 3
osoby w tym dwóch pierwszaków. Przystanęłam dokładnie obok
Amandy. Roger przywitał się dając jej buziaka w policzek. Zrobiłam
to samo i usiadłam po jej lewej stronie. On natomiast prawej. Po
drugiej stronie czarnoskóry chłopak zaciekawiony popatrzył się na
mnie, bardziej obserwując niż patrząc.
– Kto
to? – spytałam Amandę, a ta lekko się uśmiechnęła.
– Samuel
i Daniel. – wyjaśniła naprędce. Daniel zaczął bawić się
nerwowo dłońmi, a Sam odważnie podał dłoń Rogerowi, który
zaskoczony uściskał ją.
– Ehh
wybacz Amanda, ale nie rozumiem czego oni tu szukają. powiedział
albo raczej zapytał Roger.
– Chciałam
im tylko wyjaśnić na czym polega Elita w tej szkole... są nowi,
jeszcze nic nie wiedzą, a jako że nie mam na razie nic lepszego do
roboty pomyślałam, że im co nieco opowiem. – odpowiedziała.
Słysząc to uśmiechnęłam się szeroko.
– Ale
to nie powód, żeby ich tu przyprowadzać, po co nam oni.? –
rzucił coraz bardziej zirytowany Roger.
– Elita
polega na tym, że jesteście naszymi sługami chłopaki. –
powiedziałam wyzywającym tonem. Ich reakcje były komiczne. Daniel
popatrzył się na mnie z szeroko otwartymi ze strachu oczami, a Sam
skulił się nieznacznie. Mój uśmiech jeszcze się poszerzył.
– Ej
spokojnie Lin. – powiedziała dziewczyna obok mnie.
– Dobra
powiem wam co i jak, a potem się zmywacie jasne? – wycedziłam
mając na dziś już dość pierwszaków.
– Tak
tak jasne. – odpowiedzieli.
– Więc
jesteśmy jakby samorządem tej szkoły, najwyższym punktem nawet
ten spasiony dyrek nie ma przy nas nic do powiedzenia. To my
kierujemy tą szkołą. Nasze zasady są tu najważniejsze i radzę
wam się tego trzymać. Albo jesteście naszymi przyjaciółmi albo
wrogami albo trup...nikim. – powiedziałam udając poważny ton i
spojrzałam na Rogera.
– No
tak jak powyżej nic dodać nic ująć, jeden mały błąd a
pożałujecie. – powiedział miażdżąc ich wzrokiem. Przewróciłam
oczami. Spojrzałam na zegar nieruchomiejąc. Powinnam się zaraz
zjawić na treningu cheerleaderek.
– No
spadać już. – powiedziałam. Posłusznie chwycili torby i
odeszli.
– Słuchaj
potrzebuję coś dobrego na jutro załatwisz mi coś ? – spytałam
z nadzieją w głosie Amandę.
– Masz
to jak w banku.
Bardzo mi się podoba,widzę,że to dopiero początek,ale nie rezygnuj,bo może wyjść z tego coś naprawdę dobrego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam cię do mnie http://jednolife.blogspot.com/
Widać, że pisze inna osoba. Polecam przeczytać przed dodaniem, bo pojawiają się powtórzenia i inne błędy stylistyczne. Nie musicie też podawać szczegółów jak model telefonu, a wcześniej samochodu. Poza tym, wiadomo, temat dość oklepany, ale przyjemnie się czyta, więc zerkam od czasu do czasu, czy dodałyście coś nowego. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńTemat masz na myśli bogate dzieciaki?
UsuńWybacz, ale nie upilnuję powtórzeń we wszystkich rozdziałach :P
Paskudne nastolaty z amerykańskich szkół mam na myśli :)
UsuńWiadomo, że nie upilnujesz, ale ten rozdział, w porównaniu do innych, wygląda jakby po napisaniu nie został przeczytany, tylko od razu dodany na bloga.
Sęk w tym, że Carmelek ma czasem mini problemy z polskim i nie chodzi mi tu o problemy w szkole tylko ogólnie ^^
UsuńTu Carmelekn piszę z konta Oli bo nie chcę się wylogować :) znając życie nie zna hasła ... :P już się zabieram za poprawę błędów ;p i przepraszam !:D
UsuńA ja często tak robię, że po napisaniu rozdziału od razu go publikuje, bo raczej nie zdarzają mi się aż takie powtórzenia i błędy stylistyczne, co najwyżej jakieś literówki lub zmiana wyrazu przez złośliwy, zawsze pomocny Word.
UsuńJa stoję po środku w sporze o podawanie modeli. Czasami okay, ale chwilami wystarczyłoby "najnowszy model audi jaki tylko mieli w salonie w kolorze żółtym i w cabrio. Nie chciało mi się czekać aż sprowadzą inny".
Temat może i oklepany, ale nawet z najbardziej oklepanego pierwowzoru można stworzyć arcydzieło.
Faktycznie części Aylin są najgorzej napisane, mają najwięcej powtórzeń, błędów i chyba są najkrótsze. Pomimo tego to Aylin najbardziej lubię ze wszystkich bohaterów. Proszę więc autorkę by się bardziej starała przy jej pisaniu, bo bardzo chciałabym tu zostać na dużej, a chwilami cholernie ciężko jest przez to opowiadanie przebrnąć. Zresztą reszcie bohaterów też przydałaby się poprawka, ale to w dużej mierze kwestia rozpisania, czyli za jakieś 100 napisanych części będzie lepiej.
PS. Bardzo trafiony cytat :) - kradnę i ustawiam na opis GG.
Jak zwykle cudownie, czekam na Rogera♥♥♥
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
Yay! Miło usłyszeć, że się podoba :D
UsuńRozczarowałam się trochę rozdziałem pierwszym częścią 3 - z perspektywy Rogera... Szczególnie powtarzanym masowo słowem "ruchać", nie pasowało mi jakoś do opisu i stworzyło z rozdziału pewnego rodzaju banał. Ten rozdział podobał mi się dużo bardziej. I nie zgadzam się z poprzedniczką co do podawania modeli telefonu itp. Jest to pewnego rodzaju podkreślenie tego, jaką wagę przywiązują do pieniędzy, podoba mi się ten pomysł i jest oryginalny;)
OdpowiedzUsuń.
http://liniazyciaopowiadania.blogspot.com/
Jesteś chyba pierwszą osobą, której nie spodobała się 3 część ^^
UsuńJasnobłękitne - piszemy łącznie.
OdpowiedzUsuń...widzimy się równomiernie - nie lepiej regularnie?
Chowanie dłoni do kieszeni i opieranie się o coś u mężczyzn nigdy nie kojarzyło mi się ze zdenerwowaniem, raczej z pewnością siebie. Chyba będę musiała zwrócić na to uwagę w życiu i sprawdzić jak to jest naprawdę.
Temat Danieli bezsensownie urwany. Skoro już go zaczęłaś, to powinnaś napisać dlaczego ona miała więcej szczęścia i także dlaczego Roger zaprzepaścił swoje szanse u nich.
"– Spadaj. – rzuciłam do niej i kupiłam sobie kawę dla Rogera i dla mnie. Dwa cappuccino." - W tym zdaniu są chyba z cztery błędy. Zresztą niemal w każdym dialogu macie błędy. Tu nawet po "Spadaj" nie powinno być kropki. Powtórzenia pewnie sami widzicie, to nie wspomnę.
Jest bogata, a okrada młodszych - nie mogę tego pojąć.
Akcja z kawą genialna - Aylin wredna jest, ale lubię wredne bohaterki, przynajmniej jest ciekawa.
Nadal nie rozumiem dlaczego tak każdy się przed nimi trzęsie, ja bym się postawiła a jakby mnie oblała taka kawą to albo miałaby brak zębów, albo połamane palce.