sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 5 – Część 2 – Aylin



„A ona, w ciemną noc dławiąc się łzami dalej go kocha.”


~ 7 października ~


– Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, gdy mnie nie było w szkole. – powiedziała Margareth zagadkowym tonem mocno mnie przytulając na powitanie. Odwzajemniłam uścisk z mdłym uczuciem, że zaraz wyjdzie wszystko na wierzch i zwyczajnie się rozpłacze jak małe dziecko. Weszłyśmy do naszej klasy, gdzie zaraz miała odbyć się godzina wychowawcza. Było to zwyczajne pomieszczenie szkolne drewniane stoliki, krzesła, białe ściany, gdzie wisiały tablice korkowe z zdjęciami przedstawiającymi nas na wycieczce w Paryżu, która odbyła się rok temu. Dziewczyny wpadły w szał zakupów, a wieczorami po pokojach hotelowych lały się hektolitry alkoholu. Usiadłyśmy przy naszej ławce w tylnym rzędzie. Położyłam swoją czarną torebkę na stole i wyciągnęłam telefon. Jedna wiadomość od Miriam "Mam dla Ciebie niespodziankę <3". Przez chwilę mignął mi obraz nowego klubu, który niedawno otworzyli, a nie mieliśmy jeszcze okazji tam imprezować.
– Więc jeśli chodzi o Vincenta, to uważaj na niego. To facet jednorazowego użytku. – powiedziała cicho z uśmiechem. Zdziwiona otworzyłam szerzej oczy, starając nie dopuścić urazy w tych słowach do siebie.
– Po drugie dostajemy dzisiaj jakieś teczki z uczniami, których mamy niańczyć. To Ci, którzy doszli z tej szkoły w Los Angeles. – dodała klaskając złowieszczo. – Ale będzie zabawa. – dodała. Kiwnęłam głową odwracając się do naszego wychowawcy, Pana Jamesa Morgana, typowego amerykana, który był strasznie sztywny, często ubrany w czerwoną koszulę i ciemne spodnie od garnituru. Jego zachowanie jak i kary były uzasadnione od jego humoru, czyli sądząc po jego minie dzisiaj lepiej z nim nie zaczynać. Rzucił na nasz stolik dwie jasno – brązowe teczki świdrując nas jednocześnie wzrokiem. Teczka Margareth była zadziwiająco cienka w porównaniu do mojej. Otworzyłam zaciekawiona, ale szybką ją zamknełam, gdy zauważyłam zdjęcie tego kogoś, mianowicie dziewczynę o słodkich rysach twarzy i czerwonych włosach do ramion.
– Nie wierzę. – powiedziałam cicho. W myślach przypomniałam sobie nasze dzieciństwo pełne napięcia między naszymi rodzicami, dla których nigdy nie byliśmy wystarczająco dobrzy i uzdolnieni, gdy spotykałyśmy się nad małą zatoczką i rzucałyśmy chlebem w dzikie kaczki. Gdy jej ojciec umarł na raka ona i jej matka wyprowadziły się bez słowa, od tej pory więcej jej nie zobaczyłam. Popołudniami stałam sama przy stawie, brakowało mi jej towarzystwa jak i głupich zabaw. Próbowałam ją jakoś odnaleźć przez fora internetowe, ale jakby nie istniała, a teraz była wpisana jako moja podopieczna w tej szkole.
– Tak jak zapewne słyszeliście przybywają do nas nowi uczniowie, którzy wymagają opieki. A my jako renomowana placówka musimy ją jak najlepiej zapewnić. Dyrektor podjął decyzję, że każdy z was dostanie ucznia, bądź uczniów pod swoje skrzydła. Macie się nimi bardzo dobrze zająć. – powiedział chodząc po klasie i patrząc każdemu w oczy. – Jeśli usłyszę choć słówko skargi możecie się pożegnać z waszymi przywilejami jak i balem Halloweenowym. – usiadł na swoim czarnym krześle i kciukami zataczał małe kółeczka. Margareth mocno mnie szturchnęła w bok.
– Popatrz kogo mi przydzielili, jakiegoś syna bogatego polityka. Myślą że jeśli mój ojciec jest założycielem tej szkoły to mogą mi dać jakiegoś kujona, którego mam zapewne namówić, by jego ojciec coś tam dofinansował. – powiedziała bujając się na krześle. Spojrzała na mnie zaciekawiona i wyrwała mi kartkę.
– Lindsey Gomery. Czemu Ty dostałaś laskę i to jeszcze kogoś z normalnej sfery? Powinni Ci też kogoś wcisnąć kto ma forsę. – powiedziała krzywiąc się.
– Ma się to szczęście. Po tej lekcji idziemy do Starbucksa? – spytałam z uśmiechem chowając teczkę do torebki.
– Chętnie, stawiam. – powiedziała z szerokim uśmiechem.
~


Po lekcji szłam z Margareth do Starbucksa szkolnym korytarzem. Ogromny tłum uczniów odsuwał się od nas robiąc przejście. Traktując nas tak że czułam się jak w filmie, gdzie to my jesteśmy głównymi aktorami. Spojrzałam na dziewczynę obok mnie, która najwyraźniej dobrze grała swoją rolę przy tym świetnie się bawiąc.
Obok nas stała właśnie para, która trzymając się za rączkę całowali się, nie zważając na nic. Niska blondynka, w czerwonej spódniczce i granatowej koszulce stała na palcach by dosięgnąć jego ust. On nawet jakby od niechcenia na to przystał. Ubrany w czarną bluzę i jasne jeansy cicho coś do niej mruknął. Patrzyłam na nich zaciekawiona pozostając w tyle Margareth, po chwili ona dołączyła do mnie.
– Co jest? – spytała również się na nich patrząc. Minęło parę minut, gdy się odwrócił. On i ja mierzyliśmy się wzrokiem, niska blondynka objęła go mocniej, gdy zobaczyła moją minę. Spojrzałam na nią, z morderczym wzrokiem.
– Co Ty sobie kurwa myślisz! – powiedziałam zbliżając się do niego. Vincent uśmiechnął się i schował dłonie do kieszeni spodni, po czym wzruszył ramionami.
– Wybacz, jakoś dziewczyna nie miała problemu ze mną. A ty go masz. – spojrzał na Margareth.
– Nieźle sobie porobiłeś chłopaczku. – powiedziała na co on wybuchnął śmiechem.
– Czy ty sobie naprawdę myślisz, że boję się tej waszej Elity? Mnie nie interesują takie rzeczy, i tak mam wyrobioną opinię, jeśli trener wyrzuci mnie z drużyny nie wygracie nadchodzącego sezonu futbolu, na czym wam chyba zależy. Z tego co pamiętam nasi tatusiowie dobrze się znają i chyba nie byłby taki głupi, żeby mnie wyrzucić z tej szkoły? – powiedział kierując wzrok na mnie.
– A moi też nie będą zadowoleni, jeśli zrobicie coś, czego nie powinnyście. – powiedziała blondyna. Podeszłam do niego i pochyliłam się. Poczułam zapach jego perfum, który był tak kuszący, że mogłabym się oprzeć o jego ramię.
– A myślałam że możemy spróbować. – szepnęłam mu do ucha. Zdziwiony zmarszczył brwi.
– Nadzieja matką głupich. – mruknął. Cofnęłam się o parę kroków, poczułam w moich oczach łzy.
– Nie masz życia. – wysyczała Margareth.
– Suka! – krzyknęła do nas na odchodnym blondyna, chcąc popisać się przed Vincentem. Nasza liderka na polu mocno mnie uściskała, poprowadziła na ławkę, która była ukryta przed innymi. Łzy które próbowałam powstrzymać teraz lały się nie znając granicy.
– Spokojnie mała. – szeptała mi słowa pocieszenia Margareth. Czułam, że od teraz nikomu nie pozwolę się zbliżyć do mojego serca.


~


– Dobranoc. – powiedziała Miriam gasząc lampkę w naszym pokoju. Była już godzina 23, a mi ciągle nie chciało się spać Przykryłam się swoją czarną pościelą w białe króliczki.
– Dobranoc. – odpowiedziałam patrząc w białą ścianę. Całą szkoła huczała o naszym dzisiejszym spotkaniu, a ta rozmowa nie mogła mi wyjść z głowy. Gdy spojrzałam na telefon była już 2 w nocy. Zdesperowana wstałam cicho i założyłam kapcie. Powoli na paluszkach wyszłam z pokoju i ruszyłam korytarzem do części chłopaków, a mianowicie do Rogera. Czułam wewnętrzną potrzebę zwierzenia mu się. Wiedziałam po jego zachowaniu, że się o mnie troszczy, a ja go zwyczajnie zlałam. Wkradłam się do jego pokoju, i cicho krzyknęłam, gdy zauważyłam postać pochylającą się nad biurkiem. Miał tam włączoną lampkę nocną i otwarte podręczniki. Na mój widok zerwał się z krzesła.
– Kim Ty jesteś? – spytałam podchodząc do Rogera, który cicho sobie chrapał.
– Nowy współlokator, który akurat próbuje się skupić, ale przez niego nie mogę. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak głośno chrapał. – Powiedział siadając i wskazał na mojego brata. Ziewnął i spojrzał na mnie.
– Widzę, że ma niezłe branie jeśli jakaś dziewczyna się do niego zakrada. Szkoda że do mnie się tak nie zakradają. – powidział tęsknie.
– O boże to mój brat matole. – zdusiłam śmiech na widok jego zdziwionej miny.
– Masz tu gdzieś markera? – powiedziałam cicho podchodząc i się nad nim pochyliłam szukając na jego biurku czy posiada coś takiego. Otworzył piórnik i podał mi pisak nawet na mnie nie patrząc. Kucnęłam przy łóżku Rogera, otworzyłam marker i narysowałam mu kutasa na lewym policzku, a na czole narysowałam mu serduszka.
– Posuń się Roger. – szpenęłam kładąc się obok niego na łóżku. Mruknął coś zadowolony i się odsunął. Przykryłam się jego kołdrą aż pod brodę.
– Bądź tak miły i nie mów o tym nikomu, po prostu dziś chcę być obok niego. – powiedziałam cicho patrząc się na nowego chłopaka.

Spokojnie to będzie nasza pierwsza tajemnica. – powiedział spowrotem poświęcając uwagę lekcjom. Oparłam się o jego ramię i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz