sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 6 – Część 2 – Aylin


"Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety "






~9 Października~



– Słyszałeś o nasz nowej członkini? – spytałam się Rogera, który stał przed swoją szkolną szarą szafką. Właśnie wziął dwa podręczniki, po czym spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami.
– Słucham? – powiedział zdziwiony. Odrzuciłam swoje blond, kręcone włosy za plecy.
– Więc Margareth nic Ci o tym nie powiedziała? Ciekawe, Amanda należy teraz, a dokładniej od dziś do naszej elity. – powtórzyłam odwracając się za siebie. W tym momencie dostrzegłam Callie, która uśmiechała się do jakiejś nieznanej mi dziewczyny. Momentalnie zmrużyłam oczy wściekła.
– Ciągle jesteście pokłócone? Oj no młodsza siostrzyczko, nie ma sensu tego ciągnąć w nieskończoność. – mruknął rozbawiony. Zbyłam go machnięciem dłoni.
– Mów co chcesz, ale i tak jej nienawidzę. Nie jestem wcale taka młodsza, różnicą jest tylko piętnaście minut braciszku. – wzruszył ramionami i uśmiechnął się słodko.
– Ostatnio dzwonił do mnie ojciec, chce byśmy przyjechali w ten weekend. Ma do nas jakąś sprawę i nie mam pojęcia, o co chodzi. – mój ton głosu świadczył jak mało ochoty miałam na to cholerne spotkanie rodzinne. Pewnie chcieli zorganizować jakąś imprezę i potrzebowali nas w formie udawania "szczęśliwej rodzinki". Brat uśmiechnął się szeroko, założył na siebie czarny sweter z długim rękawem.
– Będzie ubaw, niedawno przyjechał nasz wujek. – skrzywiłam się na, to ostatnie słowo.
– Nie gadaj, że TEN wujek. – pokiwał głową, chodziło o Fernanda Richardsa, miał 36 lat i był bratem mamy oraz dilerem na większą skalę. Nigdy nie braliśmy od niego narkotyków, mimo że nalegał. Za to dostawaliśmy mnóstwo zadań, których i tak nie wykonywaliśmy, bo mieliśmy go szczerze w dupie.
"UWAGA UWAGA! OGŁASZAMY NATYCHMIASTOWY APEL W SZKOLNEJ HALI SPORTOWEJ. WSZYSCY UCZNIOWIE MAJĄ SIĘ ZGŁOSIĆ, OBECNOŚĆ JEST OBOWIĄZKOWA."
Głośny głos dyrektorki rozległ się z głośników, a każdy na korytarzu przystanął zaskoczony. Dotąd nie zdarzył się niezapowiedziany apel szkolny. Roger spojrzał na mnie zmartwiony.
– Mam nadzieję, że to nie przez ciebie Lin? – uśmiechnęłam się czując dumę w sercu, że mój brat był w stanie uwierzyć, że mogłam zrobić coś tak poważnego.
– Oj tym razem to nie ja, ale przynajmniej matematyka mi przepadnie. – powiedziałam. Razem ruszyliśmy w stronę hali sportowej, do której wchodzili już uczniowie. Większość zasiadła na trybunach, my postanowiliśmy jeszcze poczekać na Margareth.
– Aylin! Roger! wiecie co się dzieje? – spytała się Miriam podchodząc do nas. Blond włosy upięła dzisiaj w wysoki kok tak, że tylko nieliczne pasemka spadały jej na twarz. Do tego miała na sobie brązowe legginsy i biały szeroki sweter. Skrzyżowała ramiona i rozglądnęła się.
– Nie wiem, naprawdę. Możliwe, że chodzi o pierwszaków, ale jeszcze połowa opiekunów nie zdążyła się z nimi spotkać. – tak jak ja, pomyślałam sobie. Nie wykrzesałam w sobie jeszcze na tyle odwagi, by z nią porozmawiać. „Lindsey Gomery” pomyślałam i poczułam dziwne uczucie w okolicach żołądka, które zapewne spowodowała obawa przed naszym pierwszym spotkaniem od lat. Miriam delikatnie przesunęła się w stronę Rogera.
– A Tobie kogo przydzielili? Wiesz jakby co ja, jestem do dyspozycji. – zamruczała przechodząc na modus flirtowania. Zawsze to robiła, gdy mój brat lub jakiś inny facet był w pobliżu.
– Pewnego Setha i dziękuje Miriam za Twoją hojną propozycję, ale niestety muszę zrezygnować. – blondynka wydęła usta.
– Dlaczego? – spytała, po prostu, a ja przyłączyłam się do pytania. Roger zdenerwowany potarł dłonią kark.
– Bo...na razie nie mogę. – odpowiedział zamieszany. Podniosłam brwi, tego akurat po nim bym się nie spodziewała. Na halę weszli już nauczyciele, a na samym końcu dziewczyna, na którą czekaliśmy.
– Miło, że mamy nową członkinię. – skomentował ironicznie mój brat. Oparłam się o białą ścianę za mną ciekawa rozwijającej się sytuacji.
– Tak, to jest, gdy ma się inne sprawy na głowie. – odpowiedziała Margareth. Roger prychnął, ale nic nie powiedział.
– Uczniowie Szkoły Royal King, dzisiejszego dnia doszło do nieprzyjemnego incydentu na terenie szkoły. Otóż w jednej z toalet znaleziono nieprzytomnego ucznia drugiej klasy gimnazjum, będącego prawdopodobnie pod wpływem narkotyków. Ze względu na status naszej szkoły nie możemy zaangażować w tę sprawę policji. Dlatego poprosiłem Pana Dugga z FBI o pomoc. Zajmie się naszą on sprawą. Powtarzam narkotyki na terenie szkole są niedozwolone! – widać było, że jest wkurzony, a to oznaczało to samo u nauczycieli, więc uczniowie mogli być już przygotowani na kozę. Dyrektor podał czarny mikrofon Panu Duggowi, który miał na sobie dopasowany szary garnitur z czerwonym krawatem w prążki. Wyglądał na bardzo schludnego i człowieka, przed którym lepiej okazać szacunek.
– W następne dni pobierzemy od was próbki krwi, które zostaną oddane do laboratorium. Jak na razie, to by było wszystko, dalszą część informacji podamy wam jutro. Dziękuje. – oddal mikrofon dyrektorowi i stanął pod ścianą. Zauważyłam, że nas bacznie obserwował.
– No to mamy przejebane. – skomentowałam głośno.


~


– Mamy ten układ umieć do kiedy? – spytała się Viviene. Była, to niska, ale, za to śliczna rudowłosa dziewczyna, najbardziej wygimnastykowana w naszej grupie. Nasz wzrok przeniósł się na Alexandrie, która przymierzała właśnie nasze nowe stroje na następny mecz. Krótką białą spódniczkę i czarną bokserkę powyżej pępka.
– Do następnego wtorku, wtedy jest mecz futbolu. Więc laski trzeba się wziąć do roboty. – wszystkie wydały okrzyk niezadowolenia, mieliśmy niecały tydzień na dopracowanie szczegółów. A to okazuje się zawsze najtrudniejszą częścią występu. Włączyliśmy muzykę, przygotowując się na następną próbę.
– Uważaj! – krzyknęła Viviene. Szybko się odwróciłam gotowa na coś strasznego, gdy w moją twarz uderzyła piłka od futbolu. Upadlam, uderzyłam całym ciałem o miękki trawnik, ale i tak uszło z mnie całe powietrze. Dziewczyny wydały zdenerwowane piski, przez chwilę leżałam niemrawo na trawie. Podbiegło do mnie trzech facetów w odrzucając na bok ogromne białe kaski i ochraniacze na ramiona. Boże, pewnie wyglądam jak rozwalona parówka, poczułam, że czerwienieją mi policzki.
– Nie umiesz trafić koleś?! Bramka jest po drugiej stronie boiska. – warknął jeden do drugiego. Zamknęłam oczy czując się strasznie słabo.
– Ej, mała nie zasypiaj. – powiedział jakiś głos, który bardzo dobrze znałam, ale nie miałam ochoty go słuchać. Byłam taka zmęczona.
– Anderson! Billy! powiedzcie, że idę z nią do lekarki. Po szkole się rozliczymy. – krzyknął, a obaj zawodnicy pośpiesznie pobiegli do trenera go o tym poinformować.
– Idę z Tobą. – oznajmiła Alexandria zaniepokojona. Ktoś podniósł mnie i trzymał w ramionach jak dziecko. Oprałam głowę o jego ramię.
– Jak tam chcesz. – powiedział i ruszyliśmy rytmicznym tempem w stronę szkoły.


~


Obudziłam się leżąc ciągle w czyiś ramionach, byłam strasznie obolała, a na głowie czułam potężnego guza. Poczułam zapach kuszących męskich perfum, które już bardzo dobrze znałam.
– Pewnie śnię i jeszcze się nie obudziłam prawda? – spytałam z nadzieją w głosie.
– Nie, pamiętasz wszystko? – spytał z troską. Chciałam się od niego wyrwać, ale jego silne ramiona na, to nie pozwoliły.
– Tak. – wysyczałam na Vincenta. Popatrzył na mnie z uśmiechem.
– Wybacz, to wina Andersona jest nowy w drużynie i nie zna jeszcze zasad gry. – powiedział patrząc mi głęboko w oczy, te piękne szare oczy, które mogły robić z mną co chciały.
– Rozumiem. – mruknęłam przerywając nasz kontakt wzrokowy. Byłam zaniepokojona zaistniałą sytuacją, a najbardziej ostatnimi minutami.
– Gdzie Alexandria? – spytałam się go, słyszałam, że ma iść, a teraz zostawiła mnie samą?! Wzruszył ramionami.
– Poszła sobie po tym, gdy ją zapewniłem, że zostawię Cię w spokoju. Ale chyba nie mogę. – powiedział szeptem patrząc na drzwi do pokoju szkolnej pielęgniarki. Moje serce zabiło mocniej.
– Kłamiesz. – syknęłam czując coraz bardziej dociekliwe uczucie w okolicach brzucha.
– Po tym, gdy zauważyłaś mnie na korytarzu z tą dziewczyną, rozmyślałem nad całą tą sprawą. Jesteś dla mnie ważniejsza niż dotychczas na to wskazywało. Potrafiłem cię wypatrywać na korytarzu, w jadalni, na boisku. Niestety, nie potrafiłem pojąć, co to za uczucie. Jak zapewne wiesz nie jestem typem, który się stara i chce mieć emocje dla dziewczyny, gdyż do tej pory żadnej nie miałem. Wolałem się zabawić na koszt innych. Ale chcę, to zmienić z względu na ciebie. – byłam w kompletnym szoku po tych słowach, które on wypowiedział. W moich oczach pojawiły się łzy, szybkim ruchem dłoni odgarnęłam jedną z nich, jakaś część mnie uwierzyła w to i to właśnie ona chciała dać mu tą szansę.
– Nadzieja matką głupich. – wyszeptałam powtarzając jego słowa. Nasze twarze powoli się do siebie zbliżały. W chwili, gdy nasze języki się spotkały otoczył nas ogień pożądania i rozkoszy.
– Chcę dla ciebie zrobić wszystko, tak jak należy. Chcę się starać. – powiedział w moje usta, a ja mu przerwałam namiętnym pocałunkiem.






2 komentarze:

  1. Świetny rozdział, czekam na następne i zapraszam do siebie
    http://to-czego-nie-zobaczysz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny♡♡♡♡♡Pragnę was poinformować, że zostalyscie/ zostaliście nominowane/nominowani do Libster ADWARD
    Więcej informacji na naszym blogu
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
    Zapraszamy do czytania i komentowania

    OdpowiedzUsuń