"Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety "
~9 Października~
– Słyszałeś o nasz nowej
członkini? – spytałam się Rogera, który stał przed swoją
szkolną szarą szafką. Właśnie wziął dwa podręczniki, po czym
spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami.
– Słucham? – powiedział
zdziwiony. Odrzuciłam swoje blond, kręcone włosy za plecy.
– Więc Margareth nic Ci o
tym nie powiedziała? Ciekawe, Amanda należy teraz, a dokładniej od
dziś do naszej elity. – powtórzyłam odwracając się za siebie.
W tym momencie dostrzegłam Callie, która uśmiechała się do
jakiejś nieznanej mi dziewczyny. Momentalnie zmrużyłam oczy
wściekła.
– Ciągle jesteście
pokłócone? Oj no młodsza siostrzyczko, nie ma sensu tego ciągnąć
w nieskończoność. – mruknął rozbawiony. Zbyłam go machnięciem
dłoni.
– Mów co chcesz, ale i tak
jej nienawidzę. Nie jestem wcale taka młodsza, różnicą jest
tylko piętnaście minut braciszku. – wzruszył ramionami i
uśmiechnął się słodko.
– Ostatnio dzwonił do mnie
ojciec, chce byśmy przyjechali w ten weekend. Ma do nas jakąś
sprawę i nie mam pojęcia, o co chodzi. – mój ton głosu
świadczył jak mało ochoty miałam na to cholerne spotkanie
rodzinne. Pewnie chcieli zorganizować jakąś imprezę i
potrzebowali nas w formie udawania "szczęśliwej rodzinki".
Brat uśmiechnął się szeroko, założył na siebie czarny sweter z
długim rękawem.
– Będzie ubaw, niedawno
przyjechał nasz wujek. – skrzywiłam się na, to ostatnie słowo.
– Nie gadaj, że TEN wujek. –
pokiwał głową, chodziło o Fernanda Richardsa, miał 36 lat i był
bratem mamy oraz dilerem na większą skalę. Nigdy nie braliśmy od
niego narkotyków, mimo że nalegał. Za to dostawaliśmy mnóstwo
zadań, których i tak nie wykonywaliśmy, bo mieliśmy go szczerze w
dupie.
"UWAGA UWAGA! OGŁASZAMY
NATYCHMIASTOWY APEL W SZKOLNEJ HALI SPORTOWEJ. WSZYSCY UCZNIOWIE MAJĄ
SIĘ ZGŁOSIĆ, OBECNOŚĆ JEST OBOWIĄZKOWA."
Głośny głos dyrektorki
rozległ się z głośników, a każdy na korytarzu przystanął
zaskoczony. Dotąd nie zdarzył się niezapowiedziany apel szkolny.
Roger spojrzał na mnie zmartwiony.
– Mam nadzieję, że to nie
przez ciebie Lin? – uśmiechnęłam się czując dumę w sercu, że
mój brat był w stanie uwierzyć, że mogłam zrobić coś tak
poważnego.
– Oj tym razem to nie ja, ale
przynajmniej matematyka mi przepadnie. – powiedziałam. Razem
ruszyliśmy w stronę hali sportowej, do której wchodzili już
uczniowie. Większość zasiadła na trybunach, my postanowiliśmy
jeszcze poczekać na Margareth.
– Aylin! Roger! wiecie co się
dzieje? – spytała się Miriam podchodząc do nas. Blond włosy
upięła dzisiaj w wysoki kok tak, że tylko nieliczne pasemka
spadały jej na twarz. Do tego miała na sobie brązowe legginsy i
biały szeroki sweter. Skrzyżowała ramiona i rozglądnęła się.
– Nie wiem, naprawdę.
Możliwe, że chodzi o pierwszaków, ale jeszcze połowa opiekunów
nie zdążyła się z nimi spotkać. – tak jak ja, pomyślałam
sobie. Nie wykrzesałam w sobie jeszcze na tyle odwagi, by z nią
porozmawiać. „Lindsey Gomery” pomyślałam i poczułam dziwne
uczucie w okolicach żołądka, które zapewne spowodowała obawa
przed naszym pierwszym spotkaniem od lat. Miriam delikatnie
przesunęła się w stronę Rogera.
– A Tobie kogo przydzielili?
Wiesz jakby co ja, jestem do dyspozycji. – zamruczała przechodząc
na modus flirtowania. Zawsze to robiła, gdy mój brat lub jakiś
inny facet był w pobliżu.
– Pewnego Setha i dziękuje
Miriam za Twoją hojną propozycję, ale niestety muszę zrezygnować.
– blondynka wydęła usta.
– Dlaczego? – spytała, po
prostu, a ja przyłączyłam się do pytania. Roger zdenerwowany
potarł dłonią kark.
– Bo...na razie nie mogę. –
odpowiedział zamieszany. Podniosłam brwi, tego akurat po nim bym
się nie spodziewała. Na halę weszli już nauczyciele, a na samym
końcu dziewczyna, na którą czekaliśmy.
– Miło, że mamy nową
członkinię. – skomentował ironicznie mój brat. Oparłam się o
białą ścianę za mną ciekawa rozwijającej się sytuacji.
– Tak, to jest, gdy ma się
inne sprawy na głowie. – odpowiedziała Margareth. Roger prychnął,
ale nic nie powiedział.
– Uczniowie Szkoły Royal
King, dzisiejszego dnia doszło do nieprzyjemnego incydentu na
terenie szkoły. Otóż w jednej z toalet znaleziono nieprzytomnego
ucznia drugiej klasy gimnazjum, będącego prawdopodobnie pod wpływem narkotyków. Ze
względu na status naszej szkoły nie możemy zaangażować w tę
sprawę policji. Dlatego poprosiłem Pana Dugga z FBI o pomoc. Zajmie
się naszą on sprawą. Powtarzam narkotyki na terenie szkole są
niedozwolone! – widać było, że jest wkurzony, a to oznaczało to
samo u nauczycieli, więc uczniowie mogli być już przygotowani na
kozę. Dyrektor podał czarny mikrofon Panu Duggowi, który miał na
sobie dopasowany szary garnitur z czerwonym krawatem w prążki.
Wyglądał na bardzo schludnego i człowieka, przed którym lepiej
okazać szacunek.
– W następne dni pobierzemy
od was próbki krwi, które zostaną oddane do laboratorium. Jak na
razie, to by było wszystko, dalszą część informacji podamy
wam jutro. Dziękuje. – oddal mikrofon dyrektorowi i stanął pod
ścianą. Zauważyłam, że nas bacznie obserwował.
– No to mamy przejebane. –
skomentowałam głośno.
~
– Mamy ten układ umieć do
kiedy? – spytała się Viviene. Była, to niska, ale, za to śliczna
rudowłosa dziewczyna, najbardziej wygimnastykowana w naszej grupie.
Nasz wzrok przeniósł się na Alexandrie, która przymierzała
właśnie nasze nowe stroje na następny mecz. Krótką białą
spódniczkę i czarną bokserkę powyżej pępka.
– Do następnego wtorku,
wtedy jest mecz futbolu. Więc laski trzeba się wziąć do roboty. –
wszystkie wydały okrzyk niezadowolenia, mieliśmy niecały tydzień
na dopracowanie szczegółów. A to okazuje się zawsze
najtrudniejszą częścią występu. Włączyliśmy muzykę,
przygotowując się na następną próbę.
– Uważaj! – krzyknęła
Viviene. Szybko się odwróciłam gotowa na coś strasznego, gdy w
moją twarz uderzyła piłka od futbolu. Upadlam, uderzyłam całym
ciałem o miękki trawnik, ale i tak uszło z mnie całe powietrze.
Dziewczyny wydały zdenerwowane piski, przez chwilę leżałam
niemrawo na trawie. Podbiegło do mnie trzech facetów w odrzucając
na bok ogromne białe kaski i ochraniacze na ramiona. Boże, pewnie
wyglądam jak rozwalona parówka, poczułam, że czerwienieją mi
policzki.
– Nie umiesz trafić koleś?!
Bramka jest po drugiej stronie boiska. – warknął jeden do
drugiego. Zamknęłam oczy czując się strasznie słabo.
– Ej, mała nie zasypiaj. –
powiedział jakiś głos, który bardzo dobrze znałam, ale nie
miałam ochoty go słuchać. Byłam taka zmęczona.
– Anderson! Billy!
powiedzcie, że idę z nią do lekarki. Po szkole się rozliczymy. –
krzyknął, a obaj zawodnicy pośpiesznie pobiegli do trenera go o
tym poinformować.
– Idę z Tobą. – oznajmiła
Alexandria zaniepokojona. Ktoś podniósł mnie i trzymał w
ramionach jak dziecko. Oprałam głowę o jego ramię.
– Jak tam chcesz. –
powiedział i ruszyliśmy rytmicznym tempem w stronę szkoły.
~
Obudziłam się leżąc ciągle
w czyiś ramionach, byłam strasznie obolała, a na głowie czułam
potężnego guza. Poczułam zapach kuszących męskich perfum, które
już bardzo dobrze znałam.
– Pewnie śnię i jeszcze się
nie obudziłam prawda? – spytałam z nadzieją w głosie.
– Nie, pamiętasz wszystko? –
spytał z troską. Chciałam się od niego wyrwać, ale jego silne
ramiona na, to nie pozwoliły.
– Tak. – wysyczałam na
Vincenta. Popatrzył na mnie z uśmiechem.
– Wybacz, to wina Andersona
jest nowy w drużynie i nie zna jeszcze zasad gry. – powiedział
patrząc mi głęboko w oczy, te piękne szare oczy, które mogły
robić z mną co chciały.
– Rozumiem. – mruknęłam
przerywając nasz kontakt wzrokowy. Byłam zaniepokojona zaistniałą
sytuacją, a najbardziej ostatnimi minutami.
– Gdzie Alexandria? –
spytałam się go, słyszałam, że ma iść, a teraz zostawiła mnie
samą?! Wzruszył ramionami.
– Poszła sobie po tym, gdy
ją zapewniłem, że zostawię Cię w spokoju. Ale chyba nie mogę. –
powiedział szeptem patrząc na drzwi do pokoju szkolnej
pielęgniarki. Moje serce zabiło mocniej.
– Kłamiesz. – syknęłam
czując coraz bardziej dociekliwe uczucie w okolicach brzucha.
– Po tym, gdy zauważyłaś
mnie na korytarzu z tą dziewczyną, rozmyślałem nad całą tą
sprawą. Jesteś dla mnie ważniejsza niż dotychczas na to
wskazywało. Potrafiłem cię wypatrywać na korytarzu, w jadalni, na
boisku. Niestety, nie potrafiłem pojąć, co to za uczucie. Jak
zapewne wiesz nie jestem typem, który się stara i chce mieć emocje
dla dziewczyny, gdyż do tej pory żadnej nie miałem. Wolałem się
zabawić na koszt innych. Ale chcę, to zmienić z względu na
ciebie. – byłam w kompletnym szoku po tych słowach, które on
wypowiedział. W moich oczach pojawiły się łzy, szybkim ruchem
dłoni odgarnęłam jedną z nich, jakaś część mnie uwierzyła w
to i to właśnie ona chciała dać mu tą szansę.
– Nadzieja matką głupich. –
wyszeptałam powtarzając jego słowa. Nasze twarze powoli się do
siebie zbliżały. W chwili, gdy nasze języki się spotkały otoczył
nas ogień pożądania i rozkoszy.
– Chcę dla ciebie zrobić
wszystko, tak jak należy. Chcę się starać. – powiedział w moje
usta, a ja mu przerwałam namiętnym pocałunkiem.
Świetny rozdział, czekam na następne i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://to-czego-nie-zobaczysz.blogspot.com/
Cudowny♡♡♡♡♡Pragnę was poinformować, że zostalyscie/ zostaliście nominowane/nominowani do Libster ADWARD
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na naszym blogu
http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
Zapraszamy do czytania i komentowania