sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 3 – Część 3 – Roger


Kiedy pijesz, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje ci nogę z gardła.”
~5 września~

Obróciłem się na drugi bok i mocniej naciągnąłem kołdrę na głowę. Znowu odpływałem w objęcia Morfeusza, gdy nagle doszedł do moich uszu piekielny dźwięk telefonu. Aż podniosłem głowę do góry i sięgnąłem po sprawcę mego obudzenia. Szybko odebrałem pełny obaw.
No cześć tato. – przełknąłem ślinę tym samym nawilżając trochę gardło. Cholera chciało mi się strasznie pić. Chociaż w sumie nie ma się co dziwi. Nie pamiętam nawet kto mnie wczoraj wpakował do łóżka, więc musiałem nieźle poszaleć z alkoholem, a teraz są tego skutki – kac.
Mogę wiedzieć co Ty sobie wyobrażasz Roger? – usłyszałem władczy głos ojca.
Ale tat... – nawet nie pozwolił mi dokończyć.
Za 2 dni widzę Cię w domu, wtedy porozmawiamy. – rzucił rozłączając się.
Zerknąłem na zegarek, było przed 12. „Wypadałoby się pokazać w szkole.” przeszło mi przez myśl, dlatego niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic.

~

Dziś wszystkich mierzyłem wzrokiem, który jasno mówił „spierdalaj”. Gdy pojawiłem się godzinę temu w szkole na wf-ie wszyscy byli zdziwieni, że nie ćwiczę, ale zaczerwienione oczy oraz wory pod nimi wszystko tłumaczyły. Nie miałem dziś siły by w jakikolwiek sposób egzystować i jeszcze ten frajer – Vinny oczywiście musiał się mnie dziś przyczepić psując jeszcze bardziej humor. Boże jak ja go nie trawię. Gdybym mógł to bym zwymiotował na niego, ale niestety nie miałem czym.
Kierowałem się w stronę sali biologicznej, gdy nagle dostrzegłem Amandę i Aylin żywo dyskutujące o czymś. Podszedłem do nich.
Hejo dziewczynki. – rzuciłem.
– Roger, śmierdzisz alkoholem. – mruknęła Lin patrząc na mnie.
Na prawdę? – jęknąłem żałośnie.
– Nie, żartuję. Dziś nawet przyjemnie pachniesz. – odpowiedziała z kpiącym uśmieszkiem.
Ale masz kaca pewnie, co? – udzieliła się do rozmowy Amanda.
Tak i to cholernego. Jeszcze ten frajer Vinny. Boże miałem ochotę się niego scheftać ale..
Roger! – szarpnęła mnie za rękę Lin i kontynuowała. – Nie tak cię wychowałam.
Ty mnie słoneczko nie wychowałaś. A właśnie. Dziękuję wam za wczorajsze uratowanie mi dupy. Kocham was i nie wiem co bym bez was zrobił.
Zginąłbyś. – rzekła Amanda puszczając mi oczko.
Ojj uwierz, że tak, ale mam coś dla was. – sięgnąłem do torby wyjmując z niej perfumy Alien dla Lin oraz zieloną herbatę z płatkami róż i świeczkę o zapachu waniliowym dla Amandy.
Skąd to masz? – spytała się Lin.
Ukradłem. – mruknąłem uśmiechając się.
Roger... – spojrzała na mnie zszokowanym wzrokiem Lin.
Lin mam zajebiste chochliki, które mi pomagają. Ja drogie damy lecę na biologię, nie chcę się spóźnić. – powiedziałem uśmiechając się. Faktycznie miałem takiego chochlika, który wskoczył by za mną w ogień, był nim Max.
I tak już jesteś spóźniony idioto. – dogryzła mi Lin.
I tak ta baba mnie nienawidzi. – rzuciłem z uśmiechem. – To widzimy się jutro na boisku.
Mnie nie będzie, nie dam rady. – rzuciła Amanda.
Wielka szkoda. – dałem jej buzi w policzek. – Dobra żegnam panienki. – rzuciłem na odchodne i poszedłem na męczącą lekcję biologii.

~6 września~

No polej w końcu! – krzyknąłem do Maxa, by mnie usłyszał co było ledwo wykonalne, ponieważ właśnie rozbrzmiały na całym boisku pierwsze bity i słowa piosenki Diplo – Revolution.
Aktualnie robiliśmy naszą małą prywatną imprezę na terenie szkoły. Przecież nikt nam nie zabroni, prawda?
Mimo tak świetnej atmosfery miałem dość alkoholu. Dwa dni temu poszalałem w Paradise, wczoraj miałem niesamowitego kaca, a dziś znowu piłem. Kac był moim przyjaciel z którym rzadko kiedy się rozłączałem.
Wypiłem jednym szybkim ruchem zawartość kieliszka i od razu został on zapełniony ponownie. Jak na każdej imprezie wódka lała się strumieniami, gdzieś ktoś pieprzył się w aucie, a panienki krążyły wokół jak sępy, by zaciągnąć mnie na tylne siedzenie. Miałem już wstać i podejść do brunetki, która dosłownie pożerała mnie wzrokiem. Miała fajny tyłeczek to jej musiałem przyznać. Do tego długie kręcone włosy, ładny uśmiech. Ogólnie dobra dupa, ale dostałem smsa i aż mnie zamurowało. „Roger sprawa o ciąży jest zamknięta” tak brzmiała treść wiadomości, a była ona od Lis. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Bądź co bądź posłuchała się mnie i byłem z tego faktu bardzo zadowolony, bo już nie będę się musiał martwić o to, że tato odetnie mi kieszonkowe. Znając go byłby do tego zdolny lub wymyślił by mi jakąś inną karę za to, że „zostałby dziadkiem”.
Siema wszystkim! – krzyknęła Margaret, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nią. Nasza charyzmatyczna liderka, wraz ze swoją siostrą Yolandą tworzą najbardziej kolorowy duet w szkole zwany WB. Dziewczyna uśmiechając się szeroko kontynuowała swoją wypowiedź. – Mam nadzieję że nigdy nie zapomnicie tego wieczoru. – zamyśliła się na kilka sekund – Chociaż nie oszukujmy się. Wiemy wszyscy doskonale, że jutro nie będziecie niczego pamiętać. – po tych słowach wszyscy wybuchli śmiechem, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Witam panią, gdzie masz siostrę? – spojrzałem na nią pijąc kolejny kieliszek alkoholu. Ciesz spowodowała, że po całym moim ciele rozniosła się przyjemna fala ciepła.
Gdzieś tam jest. – odmruknęła dziewczyna siadając koło mnie.
Zmieniłaś kolor? – rzuciłem spoglądając na jej ciemno fioletowe włosy.
Od razu zmieniłam. Dodałam tylko morskie końcówki. - uśmiechnęła się ukazując tym samym szereg idealnie białych i równych zębów.
Skierowała w moją stronę paczkę L&M lightów, a ja z chęcią wziąłem jednego papierosa. Po chwili palenia zaczęliśmy gadać na temat najbliższych jesiennych rozgrywek koszykówki.
Jakieś 5 minut później dołączyła do nas mega zirytowana Aylin.
Co się stało? – spytałem. Widać było, że ktoś ją bardzo zdenerwował.
Nic takiego. – uśmiechnęła się sztucznie biorąc ode mnie papierosa i zaciągając się mocno.
Tak, jaaasne. A ja jestem królową baletu. – wierciłem ją wzrokiem, ponieważ coś było nie tak, ewidentnie to widziałem, a ona mi nic nie chciała powiedzieć.
Gdzie ta wódka?! – krzyknęła Lin dalej się uśmiechając.
Max, polej! – krzyknąłem do Maxa i od razu jak na skinienie czarodziejskiej różdżki kieliszki się zapełniły, nie nalegałem już na Lin, bo wiedziałem że to nie miało sensu, wiedziałem że sama prędzej czy później mi powie.

~

Po godzinie intensywnego spożywania alkoholu dołączył do nas Michel – kurier Amandy. Mimo tego że nie należał do Elity lubiłem tego kolesia. Miał w sobie tak zwany "urok osobisty" i pewnie dzięki temu kolegowałem się z nim, pomimo jego emosowatego wyglądu.
Większość osób już zezgonowała i zostali odstawieni do domu, a wytrwali tylko najsilniejsi, mianowicie: ja, Margaret, Yolanda, Lin, Max i brunetka, która pożerała mnie wzrokiem. Jak się dowiedziałem ma na imię – Claudia oraz jej przyjaciel – Jev. Byli bardzo dobrym towarzystwem do picia, więc nic więcej nie było mi potrzeba.
Właśnie miałem wypić kolejny kieliszek, gdy usłyszałem syreny.
Kurwa mać, zbieramy się, psy! – krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem. Momentalnie wszyscy się zebrali.
Max bierz pickupa! – krzyknąłem rzucając mu kluczyki, a sam skierowałem się do Hummera H2. – Za 5 minut za Paradise! – wrzasnąłem wchodząc do auta. Obok mnie usiadła Lin, a Margaret i Yolanda z tyłu.
Mimo tego ile miałem promili we krwi momentalnie wytrzeźwiałem, nawróciłem i naciskając gaz na maksa skierowałem się do bramy. Wyjechałem i od razu skręciłem w lewo. W lusterkach zauważałem, że radiowóz wjechał właśnie na boisko.
Kurwa mać. – mruknąłem sam do siebie.
-Ejj spokojnie, wszyscy się zaraz spotkamy pod Paradise. – powiedziała Margaret patrząc na mnie.
Po kilku minutach byliśmy już w umówionym miejscu. Wyszedłem z auta i oparłem się o drzwi. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Po chwili podjechał do nas srebrny pickup.
Roger... – powiedział niepewnie Max wychodząc z wozu.
Co jest? – spojrzałem na niego.
Bo Michael... – kontynuował, a w jego głosie było słychać strach.
Co z nim? – warknąłem na niego.
Zwinęli go... – mruknął cicho Max patrząc w ziemię.
Żartujesz, tak?! – krzyknąłem na niego i kontynuowałem. – Mówiłem, mamy się spotkać wszyscy! Kurwa mać! – wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Amandy. Po pięciu próbach dodzwonienia się do nie w końcu odebrała.
Roger idioto, jest środek nocy .– jęknęła zaspana.
Mamy problem. – powiedziałem poważnie.
Co się stało? – spytała. Było słychać, że już się rozbudziła.
Policja zgarnęła Michaela.

~7 września~

Zaparkowałem samochód pod domem. Wysiadłem zestresowany, ponieważ czekała mnie bardzo ciężka rozmowa z ojcem, do tego wszystkiego ta cała akcja z Michaelem. Z Amandą stwierdziliśmy, że go razem z tego bagna wyciągniemy, ale na chwilę obecną musieliśmy czekać na jakieś informacje.
Przekroczyłem próg domu.
Jest tu kto?! – krzyknąłem ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Wszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki. Jak zwykle nie było nic prócz whisky. Aż mnie zemdliło. Nie mogłem patrzeć na alkohol po wczorajszej libacji.
Siema Roger! – krzyknął ktoś. Się odwróciłem i aż mnie zamurowało, kiedy zobaczyłem kto stoi naprzeciwko mnie.
Co Ty tutaj robisz wujku? – spytałem się go.
Jak to co? Wasz kochany wujek stęsknił się za wami. – zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
Kiedy wyszedłeś? – nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Wystarczyło mi to że mieliśmy to samo nazwisko. To już było upokorzeniem.
Wczoraj. Ojciec Ci nic nie powiedział? – spytał się mnie zaskoczony...a może tylko udawał.
Nie, nie gadałem z nim od dwóch dni. – mruknąłem niechętnie.
Słuchaj. Potrzebuję osoby, która będzie mi towar sprzedawać. – powiedział patrząc na mnie wymownie.
Nie licz na mnie.  rzuciłem ostro.
Rodzinie nie pomożesz.
Nie, spierdalaj. – powiedziałem uśmiechając się kpiąco.
Jak Ty się wyrażasz?! – krzyknął patrząc na mnie.
Normalnie. – ominąłem go i ruszyłem w stronę wyjścia.
Gówniarzu, gdzie Ty idziesz?!
Napić się. – rzuciłem na odchodne.

6 komentarzy:

  1. Ten cytat brzmi jak słowa alkoholika~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Cały ten rozdział brzmi jak słowa alkoholika.

      Usuń
    2. Ej! No wiesz ty co! Jeszcze się Ola obrazi, że jej Rogera od pijaków wyzywasz :P

      Usuń
    3. Tak miał wyglądać ten rozdział xD

      Usuń
  2. Ola to pijak wiec :3 hahaha nie no zartuje

    OdpowiedzUsuń